Adam Kownacki i Amerykanin Keith Trimble przechodzą w ostatnich miesiącach przez najtrudniejszy rozdział wspólnej relacji zawodnik - trener. Polak, który już witał się z walką o tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej, dzisiaj przestał się liczyć w bojach o najwyższą stawkę. Najpierw była sensacyjna porażka z Robertem Heleniusem, która sensacją przestała być po rewanżowym starciu. W nim "Babyface" znów musiał uznać wyższość Fina, a w dodatku okupił pojedynek poważną kontuzją oczodołu. Powrót miał być spektakularny, ale nic z tego nie wyszło. To znaczy w ringu fajerwerków nie brakowało, jednak lepiej zaprezentował się Ali Eren Demirezen. I słusznie, na kartach wszystkich sędziów, to Turek wygrał drugą najważniejszą walkę wieczoru w hali Barclays Center na Brooklynie. Kownacki nie jest pierwszy pięściarzem, który po walce zmienia zdanie. To właśnie w rozmowie z Interią powiedział wyraźnie, że starcie z Demirezenem traktuje w kategoriach o "być albo nie być". Teraz jednak Kownacki, co wybrzmiało w rozmowie z red. Andrzejem Kostyrą, wcale nie zamierza odchodzić na sportową emeryturę. Więcej, Polak już rozmyśla o tym, co zmienić, aby w przyszłości uniknąć kolejnych porażek. To dał do zrozumienia zapytany o to, czy zostaje z dotychczasowym trenerem Keithem Trimblem. - Zobaczymy... Na pewno kogoś dodamy - odparł Kownacki.