Mimo kontuzji nosa, który ostatecznie nie został prześwietlony pod kątem złamania, obolałych żeber oraz 60-dniowego zakazu od komisji stanowej toczenia choćby sparingów, Kownacki nie siedzi z założonymi rękami. Odprawiając przez techniczny nokaut Kiładze, którego przed ciężkim nokautem do spółki ocalił legendarny trener w narożniku Gruzina Freddie Roach oraz sędzia ringowy, pochodzący spod Łomży "Baby Face" potwierdził przynależność do światowej czołówki. Wybitny szkoleniowiec m.in. Manny’ego Pacquiao po pojedynku pogratulował naszemu pięściarzowi zwycięstwa. "Podszedł do mnie i powiedział, że jestem superpięściarzem, mam dobry charakter, duże "cojones" i życzy mi jak najlepiej. To było miłe, że gość, który pracował z legendami, widzi we mnie dobrego boksera" - opowiedział Kownacki w rozmowie z Przemysławem Osiakiem z "Przeglądu Sportowego". "Po tej walce światek bokserski w Ameryce bardziej mnie docenił. Potwierdziłem, że walka z Arturem Szpilką nie była fartem. Teraz mam nadzieję na przeciwnika z wyższej półki, a na końcu roku stać się pierwszym polskim mistrzem świata w wadze ciężkiej" - dodał pięściarz. Kolejną walkę, najpewniej wiosną, Kownacki może stoczyć w Polsce na gali z cyklu Polsat Boxing Night. Jednak niewykluczone, po rozmowach z menedżerem Alem Haymonem, że ciekawszą opcją będzie kolejny pojedynek za oceanem, na przykład z notowanym w najlepszej dziesiątce wagi ciężkiej Dominikiem Breazeale’em. Tym samym, który po pełnym dramaturgii boju, znokautował Izu Ugonoha. "Chcę się rozwijać, wygrywać i iść po mój cel. Jak najbardziej, myślę że walka z Breazeale’em jest realną opcją. Mamy tego samego menedżera, telewizja jest zainteresowana, więc czemu nie" - oznajmił w nagraniu dla "PS" Kownacki. AG