Okno wystawowe, jakim była weekendowa gala z boksem olimpijskim w Łomży, transmitowana w TVP Sport, Fabian Urbański wykorzystał w możliwie najlepszy sposób. Już wcześniej miał okazję wystąpić na wydarzeniach pod tym szyldem, raz przy okazji meczu z Niemcami, ale wówczas była to impreza tylko dla juniorów (Suzuki Boxing Promotion). Innym razem stoczył przedwalkę, gdy zmierzył się z Ukraińcem. Tym razem był to pierwszy tak "galowy" występ na telewizyjnej karcie walk. Fabian Urbański przedstawił się polskim kibicom. Wielki talent w boksie Boksujący w kategorii 75kg nastolatek w ramach meczu Polska - Belgia zmierzył się z Yassirem Essabbanem. Rywala odprawił w takim stylu, jakby senior zmierzył się z zawodnikiem dopiero poznającym arkana bokserskie. W ringu Urbański pokazał wiele ze swoich atutów, którymi bryluje już od dłuższego czasu, o czym wielu kibiców spoza bokserskiej "bańki" być może dotąd nie miało okazji się przekonać. Cały pojedynek wygrał do wiwatu, jednogłośnie na kartach trójki sędziów 3:0. Usyk ogłosił decyzję w sprawie końca kariery. Już wszystko jasne Syn Daniela Urbańskiego, byłego pięściarza zawodowego, dopiero za kilka miesięcy wkroczy w pełnoletność (urodził się 27 września 2007 roku), ale już zdążył zapisać się w historii polskiego boksu. Marsz po międzynarodowe sukcesy skutecznie zapoczątkował w 2022 roku, gdy w kategorii kadeta sięgnął po srebro mistrzostw Europy. Kolejny rok był jeszcze bardziej obfity w sukcesy, bo wywalczył brąz mistrzostw Europy, a przede wszystkim złoto mistrzostw świata - wciąż w kategorii kadetów. W rozwoju nie zatrzymywał się ani na krok i w 2024 roku skompletował swoisty "hat-trick", a mianowicie wyboksował trzy brązowe medale. Chronologicznie najpierw w Pucharze Świata, później na mistrzostwach Starego Kontynentu, wreszcie na czempionacie globu. Przy tych sukcesach nieco na znaczeniu tracą kolekcjonowane tytuły mistrza Polski, wywalczane nieprzerwanie od 2021 roku (w młodzikach, kadetach i juniorach). - Tak na dobrą sprawę niewiele zabrakło, by już na swojej pierwszej w karierze imprezie międzynarodowej został medalistą, ale moim zdaniem został skrzywdzony w debiucie na ME młodzików, zdaniem sędziów przegrywając walkę o strefę medalową z Chorwatem 2:3. Teraz już nie za bardzo mają jak go oszukiwać, bo trudno nie docenić jego stylu, a poza tym nieraz wygrywa do wiwatu - mówi w rozmowie z Interią Marcin Stankiewicz, założyciel i wiceprezes oraz trener BKS Skorpion Szczecin. Patryk Tkaczyk, Karol Chabros i właśnie Marcin Stankiewicz - to ta trójka szkoleniowców z klubu, których na jednym wdechu wymienia Fabian Urbański, zawdzięczając im codzienną pracę, przynosi taki progres. O wielkim talencie polskiego boksu zrobiło się głośno zwłaszcza na początku grudnia 2023 roku, gdy sięgnął po medal z najcenniejszego kruszcu na mistrzostwach świata. - Jechałem po złoto. Tym bardziej, że jestem dwukrotnym medalistą mistrzostw Europy i wiedziałem, że należę do europejskiej czołówki. Naprawdę, cel był jeden, złoty medal - przekonywał mnie wtedy zaraz po powrocie do Polski. W Erywaniu odniósł historyczny sukces, bowiem nigdy wcześniej żaden polski pięściarz nie triumfował na imprezie takiej rangi w tej kategorii wiekowej, czyli do lat 16 (Andrzej Gołota w 1985 roku został wicemistrzem świata juniorów w wadze ciężkiej). - Można mówić wiele, ale tutaj najlepiej przemawiają wyniki. Fabian z każdej imprezy kontynentalnej przywozi medal, a w związku z tym jest wybijającą się postacią w całej kadrze - zaznacza trener Tkaczyk. Kolejne miesiące mijają, a Urbański nic się nie zmienia. W tym sensie, że nadal cechuje go wielka pewność siebie, ale przy tym trudno mu zarzucić, że nie szanuje rywali i jest zarozumiały. Ktoś, kto pierwszy użył porównania, że 17-latek swoim sposobem bycia prezentuje "styl amerykański", chyba użył jednego z najtrafniejszych porównań. - Uważam, że w tym sporcie trzeba być pewnym siebie, psychika jest tutaj bardzo ważna. Bez niej w boksie niczego się nie osiągnie. A szacunek trzeba mieć do każdego chłopaka, który wchodzi do ringu. Ja każdego dnia ciężko pracuję, co także buduje moją pewność siebie - podkreślił w rozmowie z Interią Urbański, bez problemu odbierając telefon w ciągu dnia. Szybko okazało się, że nie było ryzyka, iż przeszkodzę mu w trakcie szkolnych lekcji. - Akurat jestem na kadrze w Giżycku. W tej chwili właśnie sobie wypoczywam - odparł. Uczęszczając do drugiej klasy Centrum Mistrzostwa Sportowego w Szczecinie, szkoły partnerskiej z klubem Skorpion, może liczyć na wyrozumiałość nauczycieli, którzy - jak zaznacza - "nie robią mu pod górkę", a w przerwach między wyzwaniami sportowymi nadrabia zaległości. Skandal w mistrzostwach świata. Polak mógł walczyć o tytuł. "Nie przegrałem" Słysząc wypowiedź nastolatka, przywołałem mu słowa sprzed kilku dni, które w rozmowie ze mną wypowiedział mistrz Europy z 1977 roku, Bogdan Gajda. "Trener Antoni Zygmunt wbijał mi do głowy: 'Boguś, pierwsze co w boksie, to głowa. Drugie nogi. A na końcu ręce'. Człowiek był młody, więc z początku sobie myślałem: 'co on za głupoty gada? Jak to dopiero na końcu ręce?'. A to były święte słowa. Święte słowa, które wielu bokserów powinno oprawić sobie w ramkę i czytać, jak idą na trening. 'Głowa, nogi, a na końcu ręce'. Nogi muszą być zgrane z rękoma, ciosy muszą wychodzić z nóg. Ale numerem jeden jest myślenie i psychika, to kwintesencja boksu". Słysząc ten cytat, Urbański od razu zareagował: - W pełni zgadzam się z tymi słowami. Dla mnie najważniejsze w boksie są refleks i nogi. Na początku myślę o tym, by wyczuć styl boksowania przeciwnika, ale niedługo potem staram się realizować swój plan. Głowa musi pracować, rozpoznawać sytuację, a w ruchu muszą być cały czas nogi, by nie dać się trafić i czymś zaskoczyć, bo świeży przeciwnik zawsze jest niebezpieczny. Dopiero później dochodzą kontry i inne elementy repertuaru - wykłada swoją filozofię talent czystej wody. Trener Tkaczyk: - Pracując z Fabianem cały czas podkreślam, że jego największym atutem jest po prostu czucie tego sportu. On naprawdę potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji, ma bardzo dobry czas reakcji, bardzo dobrą pracę nóg. A do tego leworęczną pozycję, którą prezentuje, potrafi wykorzystać w stu procentach. To nieprzeciętny zawodnik boksujący z kontry, a każdy kolejny wynik tak go motywuje i buduje, że do następnych walk wychodzi z jeszcze większą pewnością siebie, nie zapominając przy tym o pokorze. "Wbiłem sobie do głowy, że jestem faworytem do złotych medali" Urbański zaznacza, że pewność siebie i psychika, którymi teraz emanuje, nie zostały mu dane już na starcie. A na pewno nie w tym wymiarze, który dzisiaj zapewnia mu atut od pierwszego gongu. - Na początku bardzo się stresowałem i nie ukrywam, że wchodziłem do ringu zestresowany. Po jakimś czasie, gdy trochę pojeździłem po świecie, zobaczyłem, że to wcale nie jest takie straszne. Jeśli jesteś wystraszony i boisz się zadawać ciosy, po co w ogóle byłoby wchodzić do ringu? I to był cel, który szybko przed sobą postawiłem na zasadzie, że jeśli chcę coś w tym sporcie osiągnąć i być najlepszy, nie mogę się bać - stawia sprawę zero-jedynkowo. Przygoda Fabiana z boksem rozpoczęła się niestandardowo. - Tak na dobrą sprawę pierwszych około dziesięć walk miał wyłącznie międzynarodowych. Maksymalnie jedną z Polakiem - sięga pamięcią trener Patryk Tkaczyk, który razem z ojcem chłopca, Danielem, boksował swego czasu w jednym klubie, Sztormie Szczecin. - Fabian miał wtedy około 10 lat i jeszcze za wiele nie trenował, a już ruszał z nami na zawody. Była taka sytuacja, że jeździłem do Niemiec na Bundesligę z zawodnikami starszymi, a jego zabierałem dodatkowo na walki pokazowe. Przez to się wciągnął, zaczął przychodzić na treningi i uczyć się tego sportu. To pokazało nam, że chłopak ma papiery, aby w przyszłości być prawdziwym, z krwi i kości, zawodnikiem. I, jak się okazało, nie myliśmy się - nie kryje zadowolenia szkoleniowiec. W naszym kraju na realizowanie takiego scenariusza nie pozwalało kryterium wieku, ale przykład Urbańskiego pokazuje, że - stawiając na pierwszym miejscu bezpieczeństwo - można z powodzeniem wprowadzać już tak młodego chłopca. - Oczywiście trzeba to wszystko robić mądrze, były to wyłącznie walki pokazowe, bez werdyktów. Ewentualnie sparingi. Takie praktyczne poznanie dyscypliny w młodym wieku pozwala przekonać się, że chce się ją zacząć traktować na poważnie. Losy Fabiana są tego najlepszym świadectwem - dodaje Tkaczyk. Urbański: - Dobrze pamiętam te występy towarzyskie przed galami. W większość byłem lepszy i coraz bardziej się upewniałem, że chcę się tym poważniej zająć. Dosyć szybko też zacząłem uczyć się defensywy, bo żadną sztuką nie jest zadać dwa czyste ciosy i przyjąć jeden bardzo mocny. Cała sztuka to zadać cios, ale nie przyjąć samemu - odparł zawodnik, a jego słowa brzmią jak powrót do starej dewizy polskiej szkoły boks. "Zadać, a nie przyjąć" - podkreślali nieodżałowani giganci trenera Feliksa "Papy" Stamma, z których liczni dożyli sędziwej starości, a wielu nie miało problemów z "procesorem", czyli głową i pamięcią. Przy czym zdarza się też tak, że wyrafinowany boks trzeba na chwilę rzucić w kąt, bo jak nie idzie, sytuacja wymaga włączenia innego trybu w ringu. - Musi się wtedy zacisnąć zęby i iść do przodu z myślą, żeby, jak to się u nas mówi, urwać przeciwnikowi głowę. Tak trzeba pomyśleć, by wycisnąć z siebie resztki sił i przechylić szalę na swoją stronę. Wiele razy już tak miałem, dzięki temu sprawdziłem się i wiem, że jak dochodzi do takiej sytuacji, to jestem na nią gotowy - tłumaczy. Za kilkanaście dni Urbański wybiera się na zawody Pucharu Świata (1-10 marca w Budvie w Czarnogórze), a na jesień będzie szykował formę do docelowej imprezy roku, czyli mistrzostw Europy juniorów. Oczywiście dojdą jeszcze inne, mocne zawody, a także chęć podtrzymania supremacji w mistrzostwach kraju. Cel? Zero minimalizmu. - Ten rok naprawdę będzie mocny. Planuję jeździć wszędzie po złote medale, wszędzie szukając rewanżów. Rok temu nie wyszło mi na obu mistrzowskich imprezach, bo wróciłem z brązami, tak że mam wielki głód walki i chcę pójść w górę - zapowiada. Słysząc porównania, że pod względem skali talentu zdaniem fachowców jest "nowym Andrzejem Gołotą", podkreśla, że chce pisać swoją historię, ale nie zaprzecza, że odniesienia do najpopularniejszego polskiego pięściarza w historii mu schlebiają. - Podtrzymuję zdanie, że urodziłem się z tym czymś do boksu, mam do tego dryg i talent, ale już wiem, że to nie wystarczy. Przekonałem się o tym na ME młodzików, gdzie nie zdobyłem medalu, ale wyszło mi to na dobre. Dopiero po tej imprezie wziąłem się do roboty, widząc że trzeba do tego wszystkiego dołożyć ciężką, bardzo ciężką pracę. Teraz na treningach oddaję z siebie wszystko - zapewnia pięściarz. Fabian Urbański wypatruje sponsora. Obiecuje medal olimpijski "Andrew" w 1988 roku wywalczył brązowy medal olimpijski w Seulu i właśnie podobną drogą, ale z jeszcze lepszym skutkiem, chciałby podążyć młody kolega legendy po fachu. I to nie "kiedyś tam", ale już podczas igrzysk w 2028 roku w Los Angeles. Urbański wprawdzie będzie miał dopiero 21 lat, ale wiele tu analogii - by daleko nie szukać - do wspomnianej na wstępie Julii Szeremety. Największa gwiazda polskiego boksu olimpijskiego metrykalnie miała dokładnie tyle lat, gdy ponad pół roku temu stawała na drugim stopniu podium w stolicy Francji. - Plany są jeszcze dalekie, ale myślę o Los Angeles i bardzo będę walczył o to, aby pojechać już na te najbliższe igrzyska. Marzę o tym, by zdobyć złoty medal olimpijski - stwierdza i nie daje się zbić z tropu sugestią, że w męskim boksie 21 lat jeszcze może być oceniane, jako droga do szczytu formy w 2032 roku. - Według mnie za trzy lata będę w bardzo dobrym wieku. Popatrzmy na Amerykanina Shakura Stevensona, który zdobył medal olimpijski w Rio de Janeiro jako 19-latek. Zaraz po sobotniej gali pan Maciej Miszkiń (były pięściarz, obecnie komentator - przyp. AG) mówił pod moim adresem bardzo miłe słowa, porównując mnie właśnie do Stevensona. Więc dlaczego ja miałbym tego nie zrobić? Stankiewicz: - Oby znaleźli się ludzie, którzy chcieliby Fabianowi bardziej pomóc finansowo. Talentów mieliśmy już dużo, ale później każdy z nich patrzy, by też mieć coś z tego boksowania. Głośno było o nim po złotym medalu MŚ, ale ja tak mówiłem, że minie miesiąc i ucichnie. Nie pomyliłem się - bez satysfakcji stwierdza jeden z trójki klubowych szkoleniowców. - Ciężko jest teraz o zainteresowanie w boksie olimpijskim i znalezienie sponsorów, ale moja ciężka praca poprzez boks idzie w świat, coraz bardziej o mnie słychać, więc nie tracę nadziei - stwierdził Urbański, a ja postawiłem przed nim zadanie. Zapytałem, jakimi słowami - mając przed sobą potencjalnego sponsora - zarekomendowałby mu sportowca o imieniu i nazwisku Fabian Urbański. Trener Tkaczyk: - Po tytule mistrza świata obserwowaliśmy go uważnie, bo często w tak młodym wieku tak wysoki wynik może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Jednak Fabian podszedł do tego zupełnie inaczej, zaczął jeszcze ciężej pracować, jeszcze więcej rozumieć i bardziej komunikować się z nami. To jest tego typu zawodnik, który cały czas wie, po co to robi, dlaczego i co chce osiągnąć, a to dla nas samych jest także motorem napędowym. Artur Gac Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: artur.gac@firma.interia.pl