Siedmiokrotna złota medalistka mistrzostw świata, mistrzyni olimpijska, dwukrotna triumfatorka Pucharu Świata i dwukrotna zwyciężczyni Tour de Ski została zdyskwalifikowana na 13 miesięcy za stosowanie dopingu. Zawodniczka czuje się pokrzywdzona i przekonuje, że winę za podanie maści Trofodermin zawierającej zabroniony clostebol, którą stosowała na poparzone słońcem usta, ponosi lekarz, który i tak wziął na siebie całą odpowiedzialność. Norweżka wielokrotnie podkreślała, że nie brała zakazanej substancji świadomie. Miała poparzone wargi, dlatego poprosiła lekarza kadry o pomoc, a ten poszedł do apteki, kupił i podał jej krem. Johaug relacjonowała, że Bendiksen zapewnił ją, że lek nie jest na zabronionej liście. "Frederik jest lekarzem i ekspertem w dziedzinie medycyny sportowej od 30 lat i nie miałam powodu, żeby wątpić w jego słowa" - podkreślała Johaug. Co więcej, "Aftonbladet" dowiedział się, że Bendiksen był w latach 1995-2003 zatrudniony przez koncern farmaceutyczny produkujący maść Trofodermin, którą stosowała biegaczka, jako "medical doctor" i "country manager". W świetle tych faktów uniewinnienie lekarza jest zaskakujące. Prawnik Johaug Christian Hjort przyznał, że jego klientka ostro zareagowała na decyzję o umorzeniu sprawy lekarza. "To pokazuje, że przepisy są nieprzemyślane i niespójne" - dowodzi prawnik zawodniczki cytowany przez vg.no. Hjort podkreśla, że z jednej strony surowo ukarano Johaug mimo że stopień jej winy był nieznaczny, a z drugiej strony uniewinniono lekarza, choć popełnił błąd w sztuce i na dodatek przyznał się do tego. Niels R. Kiaer z norweskiej agencji ds. zwalczania dopingu tłumaczył, że Bendiksen został uniewinniony, bo nie ma żadnych dowodów, że podał Johaug zakazany lek specjalnie po to, aby poprawić jej wydolność i jednocześnie zwiększyć szanse w walce z innymi zawodniczkami. MZ