Józef Łuszczek to bez wątpienia wielka postać polskiego sportu. Ten znakomity narciarz kończy właśnie 70 lat. Dziś mało kto pamięta o jego sukcesach, bo te zostały przyćmione przez Justynę Kowalczyk. Wciąż jednak to Łuszczek jest jedynym mężczyzną w polskich biegach narciarskich, który był mistrzem świata. Do dziś nie może się jednak doczekań następców. Sylwia Jaśkowiec wróciła do polskich biegów narciarskich. Co się z nią działo? Poszła za głosem serca Nogi nie słuchają naszego mistrza Łuszczek, który od lat preferuje raczej siedzący tryb życia, bo namiętnie obserwuje do późnych godzin nocnych wydarzenia sportowe na świecie, nie narzeka na swój wiek. Wręcz przeciwnie. W rozmowie z Interia Sport przyznał, że czuje się znacznie młodziej, niż wskazuje pesel. Skoro wychodzi z domu, to znaczy, że jest dobrze, bo kilka lat temu narzekał bardzo na problemy z nogami. Przejście kilkuset metrów sprawiało mu duże problemy i nawet zgłaszali się do niego lekarze z chęcią pomocy. - Dalej nie jestem w stanie pójść nigdzie daleko, ale na szczęście w pobliżu mam wiele sklepów, więc spokojnie mogę robić zakupy - mówił. Łuszczek od wielu lat ma deficyt ruchu. Narty na nogach miał ostatni raz - jak sobie przypominał - chyba z pięć lat temu. To był jeszcze czas, kiedy był zapraszany do szkoły na zajęcia z dziećmi, by odciągnąć je od komputera. - A kiedyś to przecież na biegówkach potrafiłem zjechać z Kasprowego Wierchu - chwalił się nasz mistrz. Godzinami ogląda sport w telewizji Teraz jego ulubionym zajęciem jest śledzenie w telewizji wydarzeń sportowych. Zasiada przed telewizorem rano i czasami spędza przed nim czas do późnych godzin nocnych. - W niedzielę oglądałem finał Ligi Mistrzów siatkarzy. Ale było meczycho. A potem do pierwszej nocy oglądałem golf. W tym sporcie to zarabiają! - westchnął tylko. W sumie to ciekawe, że Łuszczka tak fascynuje ten sport. Sam kiedyś próbował swoich sił w golfie. - Wolę jednak oglądać golfa, niż grać, bo ciągle trafiałem piłką do potoków - śmiał się były mistrz świata w biegach narciarskich. Czworo dzieci z trzema różnymi kobietami Dziś Łuszczek kończy 70 lat. I to było intensywne życie. Nie tylko od strony sportowej. Ma przecież czworo dzieci z trzema różnymi kobietami. - Serce miałem ogromne. I jeszcze, by pomieściło. Szkoda gadać. Robotny byłem, prawda? Pomyślałem, że trzeba pracować, bo inaczej, nie będzie środków na nasze emerytury - śmiał się zakopiańczyk. Jego pierwszą żoną była Magdalena Ficowska-Łuszczek. To pisarka i poetka, autorka wierszy i baśni dla dzieci. W 1997 roku paryskie wydawnictwo "Temoins" zaliczyło ją w poczet 44 czołowych współczesnych poetów polskich. Z nią Łuszczek ma syna Artura. Potem na świat przyszła Paulina Maciuszek ze związku z Michaliną Maciuszek. Tylko Paulina z czworga dzieciaków poszła w ślady ojca. Reprezentowała Polskę w zimowych igrzyskach olimpijskich w Vancouver (2010) i Soczi (2014). Trzykrotnie startowała w mistrzostwach świata. Wielokrotnie potrafiła zajmować miejsca w "30" Pucharu Świata. Jej matka - Michalina - to też wielokrotna reprezentantka Polski. Z drugą żoną - Haliną - Łuszczek doczekał się jeszcze dwójki chłopaków - Daniela i Rafała. - Różnie to w życiu było. I było trochę szaleństwa i sumiennej pracy. W każdym razie zawsze było wesoło. Nigdy jednak nie byłem hulaką. Owszem, zdarzały się wysoki, ale najczęściej po sezonie - przyznał. "Tyle roków czekam, by ktoś powtórzył ten wynik" Sam czasami wraca do tego, co wydarzyło się 21 lutego 1978 roku w Lahti. Tam został wówczas pierwszym polskim mistrzem świata. Triumfował w biegu na 15 kilometrów. Wówczas biegano tylko "klasykiem". Dwa dni wcześniej Łuszczek był trzeci na 30 km. Na dwukrotnie krótszym dystansie o nieco ponad dwie sekundy wyprzedził Jewgienija Bieljajewa ze Związku Radzieckiego i o pięć sekund wielkiego Fina Juhę Mieto. Za swój sukces w Lahti otrzymał w Polsce nagrodę w wysokości 150 dolarów. - Juha Mieto po moim sukcesie śmiał się, że teraz będę milionerem. Napisałem mu na kartce, że dostanę 150 dolarów, a on dopisał do tego trzy zera - śmiał się Łuszczek. "Polska bomba", "narkoman treningu". Stał się wielką sensacją mistrzostw świata Zakopiańczyk stał się wielką sensacją tych mistrzostw świata. Przecież w debiucie na tak wielkiej imprezie sięgnął po dwa medale, a tymczasem od lat te pozycje zarezerwowane były dla Skandynawów i biegaczy z ZSRR. Norweskie media nazwały go wówczas "polską bombą", zaś fińskie pisały o "teatrze jednego aktora" i "narkomanie treningu". "Na ten dzień pracowały całe pokolenia polskich biegaczy, działaczy, trenerów. I oto nadszedł on w piękny mroźny wtorek w Finlandii, w tym samym Lahti, gdzie Stanisław Marusarz czterdzieści lat wcześniej zdobywał srebro w skokach. Polski biegacz z Zakopanego 22-letni Józef Łuszczek dokonał sztuki, jaka tylko najlepszym przypaść może w udziale - wywalczył tytuł mistrza świata na 15 kilometrów, klasycznym dystansie najsilniej i najliczniej zawsze obsadzanym... Mistrza wita na stadionie krzyk tysięcy widzów, zdążył już sobie zdobyć ich sympatię swoją bezpośredniością, młodością, zaciętością w walce. Przecież to oni pisały fińskie gazety po brązowy medalu na 30 km: »Narkoman treningu, człowiek, który przebiegł w ciągu roku 7000 kilometrów«. Biegniemy z góry z ostatniego odcinka trasy z trenerem Edwardem Budnym. Ktoś woła do nas: Hyve Puola - niech żyje Polska!" - to fragment sprawozdania specjalnych wysłanników "Przeglądu Sportowego na tę imprezę - Krzysztofa Blautha i Mariana Matzenaurera. Łuszczek nie dość, że wywalczył w Lahti dwa medale, to jeszcze został uznany za najlepszego zawodnika tych mistrzostw świata. Z tej okazji okolicznościowy puchar wręczał mu sam prezydent Finlandii - Urho Kekkonen. Po sukcesie w Lahti Łuszczek został wybrany najlepszym sportowcem Polski w 1978 roku. W czasie zimowych igrzysk olimpijskich w Lake Placid (1980) i Sarajewie (1984) pełnił rolę chorążego reprezentacji Polski. - W biegach nie ma drogi na skróty. Tutaj nie można jak w skokach narciarskich zostać mistrzem świata w wieku 16 lat. Trzeba swoje wybiegać. Ja mam w nogach 150 tysięcy kilometrów na nartach - przyznał 70-latek.