W Ruce nie wystąpiła Izabela Marcisz, która wciąż odczuwa problemy z biodrem, jakie dopadły ją w okresie przygotowań. Była mistrzyni świata młodzieżowców ma być jednak gotowa na start w Gaellivare. Wiosną nie było wiadomo, czy naszą kadrę wciąż będzie prowadził Czech Lukas Bauer. Ostatecznie Polski Związek Narciarski podpisał z nim umowę do zimowych igrzysk olimpijskich w Cortinie d'Ampezzo/Mediolanie. To tylko ucieszyło zawodników, którym odpowiadają metody treningowe medalisty olimpijskiego i mistrzostw świata, a także zdobywcy Kryształowej Kuli. Dramatyczne sceny w Ruce. Konieczna była interwencja lekarzy Ostatnia zima była niezła w wykonaniu Polaków, ale wciąż jednak naszym biegaczkom i biegaczom trochę brakuje do światowej czołówki. Wszyscy liczą na to, że piąty sezon pracy Bauera w Polsce w końcu przyniesie rezultaty. Ostatnie mistrzostwa świata były najlepsze dla polskich biegów od 2017 roku. W Pucharze Świata Biało-Czerwoni notowali występy, w których zbliżali się do "10". Czy w tym sezonie kadra Polski zaznaczy udział mocniejszym akcentem? Trener kadry mocno zmienił przygotowania. Zapowiada postęp Tomasz Kalemba, Interia Sport: Jak przebiegały przygotowania do sezonu? Lukas Bauer: - Od strony sportowej bardzo dobrze. Nękały nas jednak problemy zdrowotne. Tak naprawdę każdy z kadrowiczów zmagał się z nim w okresie przygotowań. Dla mnie to piąty rok pracy w Polsce, ale nie pamiętam, żebyśmy mieli tak wiele komplikacji w drużynie. Mimo tego udało się nam zrobić wszystko, co zaplanowaliśmy i kadra jest dobrze przygotowana do tej zimy. Każdy potrzebuje tylko złapania rytmu startowego, był czuł pewność w tych trudnych momentach na trasie. Ten sezon zaczęliście nietypowo, bo od razu od startu w Pucharze Świata. Z tego, co pamiętam, to zazwyczaj były przetarcia w zawodach FIS. - Chyba w drugim roku pracy byliśmy w Rovaniemi i robiliśmy tylko treningowe zawody. Przed sezonem mieliśmy w planie występ w Gaellivare przed Ruką, ale tam pojawiły się komplikacje z mieszkaniem i podróżą, więc dokonaliśmy - w porozumieniu z zawodnikami - zmian. Pozostaliśmy dłużej na wysokości w Davos i tam załatwiliśmy bardzo dobry sprawdzian ze Szwajcarami, Kanadyjczykami i Austriakami. Może dla wielu zawodników taki start w Pucharze Świata z marszu był nowością, ale ja w czasie kariery robiłem tak kilka razy. W sezonie, w którym nie ma igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata, to nie powinien być chyba duży problem. Jest bowiem czas, by złapać rytm. W tym sezonie mieliście wiele zgrupowań wysokogórskich. To będzie procentowało w kolejnych tygodniach, a pewnie też na przyszłość? - Na pewno. W tym okresie przygotowań mieliśmy aż cztery obozy na wysokości. Odkąd pracuję w Polsce, jeszcze nigdy tak długo nie byliśmy w wysokich górach. Kiedy sam startowałem, to w sezonie bez głównej imprezy też tak robiłem. To czas na sprawdzenie, jak takie obozy wpływają na zawodników. To na pewno nam pomoże w kolejnych sezonach, a przecież za rok są mistrzostwa świata w Trondheim, a za dwa lata zimowe igrzyska olimpijskie w Cortinie d'Ampezzo/Mediolanie. Wiosną nie było pewne, czy trener zostanie, bo PZN informował, że chciał pan odejść. Ostatecznie pozostał pan w Polsce. To znaczy, że poprowadzi pan kadrę do igrzysk? - Skomplikowałem sytuację związkowi i zawodnikom w poprzednim sezonie. To była dla mnie bardzo trudna zima, ale od strony sportowej udana. Osiągaliśmy bardzo dobre wyniki. Jesteśmy jednak tylko ludźmi i każdy z nas ma swoje prywatne życie. Stąd to zamieszanie. Na ten moment ma kontrakt ze związkiem do igrzysk. W tym roku liczy pan na kolejny krok do przodu naszej kadry? Czesi czy Austriacy pokazują, że można walczyć nawet o zwycięstwo z tymi najlepszymi. - To normalne, że każdego roku chcemy robić postęp. Zresztą w ubiegłym sezonie pokazaliśmy, że stać nas na rywalizację ze światową czołówką. Na zgrupowaniach widziałem postęp, ale to jeszcze musi się przełożyć na zawody. Moim planem jest, by biegacze na dystansach byli w najlepszej dyspozycji w okolicach Tour de Ski (30 grudnia 2023 roku - 7 stycznia 2024 roku). Sprinterzy z kolei - zresztą dystansowcy też - w okresie Pucharu Świata w Canmore i Minneapolis (9-18 lutego 2024 roku). Rok później są mistrzostwa świata w Trondheim i dlatego traktuję to jako test dla naszej kadry. Dlatego będzie wcześniejszy BPS. W Ruce było bardzo blisko awansu do ćwierćfinału. Długo na dystansie w biegu masowym trzymał się najlepszych Dominik Bury. - Dla nas zawsze Puchar Świata w Ruce jest trudny. Mamy tutaj słabą statystykę. Wyjątkiem była wielka niespodzianka przed rokiem, kiedy to Maciej Staręga i Kamil Bury awansowali do "30". Maciek był wówczas 11. w sprincie. Dla mnie ważne było, by na spotkaniu przed pierwszym startem dać zawodnikom informację, że nie będziemy od początku sezonu w topowej formie. Wszystko dlatego, żeby nie załamywali się porównaniami do ubiegłego roku. Dlatego jestem zadowolony po pierwszym weekendzie w Ruce. Niespodzianką był dla mnie wynik Moniki Skinder (38. miejsce w sprincie - przyp. TK). Na ostatnim zgrupowaniu w Davos miała zdrowotne problemy, a jednak walczyła. Szkoda, że awans straciła na ostatnich 150 metrach. Kamilowi Buremu zabrakło jednej sekundy do awansu do ćwierćfinału. Mimo tego, że jeszcze nie jest w superformie, to pokazał wielki potencjał. To samo tyczy się Maćka Staręgi. Słabiej na 10 kilometrów "klasykiem" spsiał się Dominik Bury. Jemu chyba na górze nie są pisane dobre biegi w Ruce. Nieźle pokazali się młodzi zawodnicy Robert Bugara i Sebastian Bryja. Pewnie, że kibice widzą dalekie lokaty w okolicach 70-80. miejsca, ale w porównaniu do ubiegłego roku poprawili się czasowo i to znacznie. W biegu masowym bardzo fajnie walczył Dominik. Nie wiem jednak, czemu FIS zdecydowała się przeprowadzić taką rywalizacją na tak wąskiej trasie, co od razu na starcie komplikowało sytuację zawodnikom, startującym z tyłu. Dominik pobiegł dobrze taktycznie. Około 15. kilometra był w okolicach 40. miejsca. Potem dopadł go kryzys, a do tego złamał jeszcze kij. Skończyło się na 53. pozycji. I to nas nie satysfakcjonuje, bo chcemy punktować w każdym biegu na dystansie. Teraz czas na starty w Gaellivare. Tam w planie jest występ sztafet. Zobaczymy Polaków na starcie? - Na pewno nad tym myślimy, bo mamy pięciu chłopaków. Statystyka polskich startów w sztafetach nie jest super. Mówię jednak zawodnikom, że powinniśmy biegać sztafety, a do tego to jest najlepszy możliwy trening. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport Polak był w szoku. Przepadła szansa. "Poziom jest kosmiczny"