Sylwia Jaśkowiec stanęła na podium Pucharu Świata po raz pierwszy w karierze. Straciła siedem sekund do Norweżki Marit Bjoergen, która wygrała sobotni bieg. - Oglądaliśmy zawody w telewizji. Szkoda, że w ogóle nie pokazano biegu Polek. W którymś momencie komentator powiedział, że Sylwia jest na 10. miejscu. Wtedy zaczęliśmy nieśmiało wierzyć, że córka zakończy zawody w pierwszej dziesiątce - relacjonowała mama zawodniczki. Pani Zofia przyznała, że już wtedy wynik był satysfakcjonujący. - Potem dowiedzieliśmy się, że jest trzecia i... zaczęły się +prośby do Najwyższego+, żeby to utrzymała. Tak się też stało, co wywołało naszą euforię. Widzieliśmy w telewizji, jak się uśmiecha i cieszyliśmy się razem z nią - dodała. Jak przyznała, z jednej strony sobotni wynik był zaskoczeniem, ale z drugiej - nie można mówić o zupełnym przypadku. - Na początku trudno było w ten sukces uwierzyć, ale córka ciężko pracowała na ten rezultat. Nawet w święta rzadko ją widywaliśmy, bo trenowała w poniedziałek i w Wigilię, nie odpoczywała też w Boże Narodzenie. W domu pojawiała się po to, żeby się przebrać i zrobić pranie... To po prostu idealne zwieńczenie wszystkich jej wysiłków - podkreśliła. Mama zawodniczki zaznaczyła, że tym razem Sylwia była przed wyjazdem wyjątkowo zmotywowana. - Również odczuwała, że wreszcie ta praca musi przynieść efekty, wreszcie musi się udać - zauważyła. Kariera Sylwii Jaśkowiec skomplikowała się latem 2010 roku, kiedy na treningu w miejscowości Zasań pod Myślenicami doznała poważnego wypadku - zjeżdżając z góry na nartorolkach chciała uniknąć kolizji z autobusem i wjechała na betonowy słup. Doznała złamań w obrębie stawów łokciowego oraz barkowego, była operowana. Miała ponad roczną przerwę w startach. - Życzylibyśmy sobie, żeby wreszcie Polki zaistniały w tym sporcie jako drużyna, szczególnie w kontekście igrzysk olimpijskich. Byłoby dobrze, gdyby Polska miała Justynę Kowalczyk od stylu klasycznego i Sylwię od +łyżwy+. Niestety córce nie najlepiej wiedzie się w +klasyku+, bo po wypadku jej ręka nie jest do końca sprawna - dodała pani Zofia. W niedzielę drugi odcinek Tour de Ski - sprint techniką dowolną w Oberhofie. Później narciarki przeniosą się do szwajcarskiego Lenzerheide, a stamtąd do Włoch. Impreza zakończy się 5 stycznia 2014 roku w Val di Fiemme. Z TdS wycofała się w sobotę Justyna Kowalczyk. Najlepsza polska narciarka w ten sposób straciła szansę na piąty triumf z rzędu, ale swą decyzją chciała zaprotestować przeciwko niekorzystnym dla niej zmianom w programie zawodów; pięć z siedmiu startów zaplanowano stylem dowolnym, który nie jest mocną stroną podopiecznej Aleksandra Wierietielnego.