Dla Therese Johaug był to drugi w karierze triumf w tych prestiżowych zawodach. Filigranowa Norweżka znów okazała się najlepsza na piekielnej górze - Alpe Cermis."Musiałam dużo i ciężko trenować, żeby tego dokonać. Ingvild Oestberg walczyła ze mną przez cały czas. Na jednych etapach traciła sekundy, na innych je zyskiwałam. Fantastycznie się biegło. Dla mnie to był idealny dzień. Byłam w dobrej formie, narty były dobrze przygotowane, moja technika była dobra. To było piękne" - stwierdziła Johaug."Myślę, że to moje najlepsze Tour de Ski. Poprawiłam się w sprincie i na krótszych dystansach. Nigdy nie biegłam w czerwonej koszulce liderki na Tour de Ski, a w tym roku mi się to udało. Nigdy nie wystąpiłam też w finale sprintu i to mi się teraz też udało. Byłam też blisko półfinału w sprincie łyżwą" - podkreśliła."Na początku odrobiłam do Ingvild trochę czasu, potem ona powiększyła przewagę. Pomyślałam: O mój Boże, będzie ciężko. Starałam się skupić na sobie, na swoim biegu i na technice. Kiedy zaczynałyśmy podbieg, miałam do niej chyba 20 sekund straty. Zobaczyłam ją i wiedziałam, że mam szansę. Na początku podbiegu czułam, że moje ciało dobrze reaguje. No i było bardzo dobrze" - zakończyła Johaug.