Złoty medal wywalczyła Szwedka Charlotte Kalla. Dwie kolejne pozycje zajęły Amerykanki: Jessica Diggins i Caitlin Gregg. - Początek był całkiem dobry. Czułam, że narty idą. Prowadziłam przez pierwsze 5 km do mojego numeru - mówiła po biegu Jaśkowiec na antenie TVP. - Na drugim kółku opad śniegu spowodował, że narty strasznie pogorszyły jazdę. Ten śnieg to był dziś mój najgorszy rywal - dodała Sylwia. Śnieg był największym rywalem nie tylko naszej reprezentantki. Ogromne problemy miały faworytki z Norwegii. Marit Bjoergen i Therese Johaug przegrały ze złą pogodą oraz kiepskim smarowaniem nart i zajęły odległe lokaty.- Przed biegiem trener (Aleksander Wierietielnyj - przyp. red.) mnie nastawiał, że to jest nowy dzień, nowa szansa. Tam, gdzie będziesz miała kryzys, inne dziewczyny też będą miały kryzys - twierdziła Jaśkowiec. - Kalla była niesamowicie szybka. W pewnym momencie spotkałyśmy się na trasie. Minęła mnie jak porsche furmankę. Tak to właśnie wyglądało - powiedziała na mecie Jaśkowiec. Sylwia nie mogła uwierzyć w to, że wyprzedziła słynne Norweżki na czele z Marit Bjoergen.- Nie, nie, to jest po prostu straszne i pokazuje, jak ważne było smarowanie nart. Kto przewidział ten opad śniegu, kto miał odpowiednią wiedzę, ten dzisiaj świętuje- oceniła. Przed "Biało-czerwonymi" teraz dzień przerwy. W czwartek natomiast, już z Kowalczyk w składzie, czeka je bieg sztafetowy. - Będę się regenerowała na ile tylko mi natura pozwoli. Tanio skóry na pewno nie sprzedamy - zapewniła Jaśkowiec.