Czwarte uchodzi za najbardziej niewdzięczne dla sportowca miejsce, ale Jaśkowiec w sobotę nie podzieliła tej opinii i z uśmiechem opowiadała o tym, co się działo na trasie oraz o ostatnich decydujących metrach. "Najpierw była ostatnia lokata. Później dojazd do wirażu i tam zderzenie Amerykanki Jessiki Diggins ze Szwajcarką Laurien van der Graaf. Bardzo dobre wejście w wiraż i podium na wyciągnięcie ręki. Na ostatnich metrach zabrakło mi trochę stabilności na nartach i wykorzystała to moja koleżanka ze Słowenii Vesna Fabjan" - skomentowała Jaśkowiec. Była także zadowolona z wcześniejszych biegów, odniosła się również do rywalizacji z Justyną Kowalczyk w ćwierćfinale. "Było trochę dramaturgii na finiszu, gdzie decydowało się, kto awansuje. Mnie się udało, ale dla Justyny pełen szacunek i jestem przekonana, że w niedzielę zdeklasuje rywalki i wygra" - zaznaczyła. Polka startowała z wymalowanymi na policzkach biało-czerwonymi małymi flagami. Po zawodach tłumaczyła, że to był gest w kierunku kibiców. "Stworzyli fantastyczną atmosferę i chciałabym im podziękować. Ich doping bardzo nam wszystkim w ekipie pomógł. Wszystko było udane - kibice, smarowanie nart i wynik" - podsumowała. W niedzielę w Szklarskiej Porębie narciarki będą rywalizować w biegu na 10 km ze startu wspólnego.