Oslo to niekwestionowana kolebka narciarstwa klasycznego. Zdjęcie z 1946 roku uwieczniające tłumy pod skocznią Holmenkollbacken wskazują na miłość norweskiej publiczności do nart. W ten weekend doszło jednak do specyficznej sytuacji - tuż przed startem niedzielnego konkursu skoków około pięć tysięcy osób przeszło obok obiektu, by znaleźć się w okolicach trasy, na której za chwilę na dystansie 50 kilometrów rywalizowali biegacze. W sobotę publiczność była jeszcze liczniejsza - szacuje się, że w okolicach trasy, obejmującej spory leśny teren, mogło znaleźć się nawet 20 tysięcy ludzi. Niestety spora część z nich była pod wpływem alkoholu. Zorganizowano masową libację, której skutkami były awantury, bójki i ataki na służby porządkowe. Kilka osób policja wyprowadziła w kajdankach, a 50 wydalono z trasy. "Dagblatet" zauważa, że również i w poprzednich latach podczas biegów publiczność zażywała alkohol. PŚ w biegach narciarskich w Oslo: awantury i bójki Organizatorzy spodziewali się powtórki, więc przyspieszyli sobotni bieg kobiet na godzinę 10:30. Nie odstraszyło to jednak widzów, którzy pojawili się na trasie w celach rozrywkowych już o godzinie 6:00. "Wiemy, że planowane są duże imprezy młodzieżowe. Dlatego zachęcamy rodziców do zwrócenia uwagi i porozmawiania ze swoimi dziećmi przed wyjazdem" - pisała wcześniej policja w Oslo. "Dla wielu jest to miły festiwal, ale to nie w porządku, że ktoś zostawił maniery w domu. Przypadki przemocy, o których donoszą media, są oczywiście całkowicie nie do przyjęcia" - napisała burmistrz miasta Anne Lindboe w oświadczeniu przesłanym do wspomnianego "Dagbladet". "Skandaliczne sceny" - napisało szwedzkie "Aftonbladet". "Chaos" - to słowa fińskiego "Iltalehti". "Koszmar. W Norwegii rozpętało się piekło" - tak sytuację skwitowali żurnaliści dziennika "Sanomat" (również pochodzącego z Finlandii). Kilka poszkodowanych osób zostało wywiezionych skuterami śnieżnymi. Jak czytamy w "Guardianie" około 130 potrzebowało pomocy od Norweskiego Czerwonego Krzyża. Organizacja pozarządowa wydała krótkie oświadczenie w tej sprawie. "Otaczamy je troskliwą opieką. Młodzi ludzie byli niesamowicie dobrzy w pomaganiu sobie nawzajem. Dzwonimy do rodziców. Natychmiast przychodzą i odbierają swoje dzieci" - napisała.