"Dla mnie najważniejsze były mistrzostwa świata. Do nich się przygotowywałam i tam chciałam zabłysnąć. Teraz ukoronowałam sezon, dołożyłam wisienkę na deser" - powiedziała uradowana Kowalczyk, cytowana przez "Przegląd Sportowy". "Po wynikach w Libercu, gdybym zakończyła ten sezon w klasyfikacji generalnej na odległej pozycji nie zmartwiłabym się. Puchar Świata to nagroda dodatkowa - za to, że byłam najrówniejsza, najbardziej wytrzymała i nie poddałam się do końca" - dodała. Polka zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zapewniła sobie dopiero po zwycięstwie w niedzielnym biegu pościgowym na 10 kilometrów. "W życiu i w sporcie trzeba być sprytnym. A mówiąc serio to chyba pierwszy taki przypadek w historii sportów zimowych. I bardzo się cieszę, że to mnie on dotyczy" - stwierdziła biegaczka z Kasiny Wielkiej. Ten sukces nie przyszedł jej jednak łatwo, wręcz przeciwnie. "Było bardzo ciężko. Byłam zmęczona fizycznie, a może także psychicznie całym sezonem. Dziewczyny z każdym kilometrem coraz bardziej się do mnie zbliżały. Na zjazdach nogi ogromnie mnie bolały, musiałam bardzo ciężko pracować" - mówiła Kowalczyk. "Na szczęście cały czas otrzymywałam informacje o mojej przewadze, starałam się więc kontrolować sytuację. Minuta przewagi nad Petrą to było bardzo dużo. Teraz nie ma to już jednak znaczenia. Przybiegłam pierwsza. Wygrałam, choć byłam bardzo zmęczona leżąc na mecie. A przecież 10 km to nie jest jakiś morderczy dystans. Najwyraźniej w tym momencie wszystkie emocje ze mnie zeszły" - zakończyła.