Najlepsza polska biegaczka narciarska wszech czasów tradycyjnie zrezygnowała z występu w szwajcarskim kurorcie. Powód jest jasny. W Davos rywalizacja odbywa się tylko stylem dowolnym, a więc tym, którego Kowalczyk nie lubi i nigdy nie osiągała w nim wielkich wyników. W każdym razie, zobaczyliśmy dwie nasze reprezentantki. Wiadomo jednak było, że ich awans do ćwierćfinałów sprintu będzie wielką niespodzianką, wręcz cudem. A tego nie było. Eliminacje na trasie długości 1,5 kilometra okazały się ostatnimi tego dnia występami dla Eweliny Marcisz i Urszuli Łętochy. Pierwsza z nich ukończyła kwalifikacje na 43. pozycji. Dobiegła do mety z czasem 3.05.43. Urszula Łętocha zajęła 64. miejsce. Uzyskała czas 3.09.98, a więc ponad 18 sekund gorszy niż najlepszej Szwedki Stiny Nillson (2.51.71). Druga była Ingvild Flugstad Oestberg z Norwegii, a trzecia dość niespodziewanie reprezentantka gospodarzy Nadine Fähndrich. Faworyzowana w sprincie Norweżka Maiken Caspersen Falla zajęła w eliminacjach ósmą lokatę, a dotychczasowa liderka tej konkurencji Krista Parmakoski z Finlandii była dziesiąta. W rywalizacji kwalifikacyjnej panów zobaczyliśmy Macieja Staręgę, który marzy, aby w Davos zdobyć pierwsze punkty w sezonie. Przed nim w obecnym cyklu jakikolwiek dorobek do klasyfikacji PŚ było w stanie zdobyć już prawie 80 biegaczy. Polak wystartował w eliminacjach jako 34. zawodnik i zajął 29. lokatę na ponad 110 walczących. Do najlepszego, a więc lidera rankingu Hoesflota Johannesa Klaebo z Norwegii stracił ponad sześć sekund. Do rozpoczynających się o 13.40 ćwierćfinałów awansowało 30 biegaczy. Zawodnik z Siedlec miał zatem sporo szczęścia. Srogi