Kamil Bury był już po biegu na 10 km techniką klasyczną, ale jeszcze przeżywał to, co działo się w piątkowym sprincie. W nim, 15. zawodnik ostatnich mistrzostw świata, zajął 36. miejsce w kwalifikacjach. Do awansu zabrakło niewiele. Niespełna sekundę. Polska nadzieja biegów wypuściła szansę z rąk. Trener był jednak zadowolony Biegi narciarskie. Kamil Bury: takiego poziomu jeszcze nie było - Jestem w szoku, jak kosmiczny był poziom w tym roku w Ruce. By awansować do ćwierćfinału, nie wolno było stracić więcej niż 5,25 sek. Porównywałem to z poprzednimi latami w Ruce i okazuje się, ze takiego poziomu jeszcze nie było - mówił Bury w rozmowie z Interia Sport. - W ogóle nie mieliśmy startów przed tym sezonem i nie czułem się zbyt dobrze przygotowany do tego biegu na 10 kilometrów. Jeśli chodzi o sprint, to nawet nie było najgorzej. Ogólnie jednak, jak na razie, wygląda to słabo. Nie wiem, o co chodzi, bo czuję się dobrze przygotowany do tego sezonu. Szukam wyjaśnień - dodał. Nasz biegacz przyznał, że nie boi się o to, że jego dyspozycja będzie taka, jak w Ruce, przez cały sezon. Podkreślał, że to były dopiero pierwsze starty tej zimy, ale dodawał też, że chciałby już od pierwszego biegu pokazywać się z dobrej strony, bo wielu innych zawodników już w Ruce pokazało wysoką dyspozycję. W piątkowym sprincie triumfował Norweg Erik Valnes przed Francuzem Richardem Jouve i Norwegiem Johannesem Hoesflotem Klaebo. W biegu na 10 km "klasykiem" najlepszy był inny z Norwegów Martin Loewstroem Nyenget. Wyprzedził on Iivo Niskanena i Valnesa. Z Ruki - Tomasz Kalemba, Interia Sport Kosmiczny poziom w Ruce. Polacy jeszcze nigdy nie byli w takiej sytuacji