Jaśkowiec miejsce na podium w szwedzkim Falun wywalczyła razem z Justyną Kowalczyk (AZS AWF Katowice). Tytuł mistrzyń świata zdobyły Norweżki, zaś na drugim miejscu uplasowały się Szwedki. - Wracam z zawodniczkami i zawodnikami z mistrzostw Polski młodziczek i młodzików, które rozgrywano w Ustianowej. Ustaliliśmy, że 20 minut przed rozpoczęciem finału poszukamy jakieś przydrożnej knajpki, aby zobaczyć występ Polek. Udało się znaleźć miejsce, w którym mogliśmy obserwować rywalizację na dużym ekranie. Przyznam jednak, że miałem cichą nadzieję, że nie będę musiał patrzyć na zmagania Sylwii. Było to bowiem dla mnie wielkie przeżycie. Czekałem przecież na taki dzień kilkadziesiąt lat - powiedział Łętocha. Pomagał on w rozwoju kariery Jaśkowiec, gdy szkolił ją jeszcze pierwszy trener Stanisław Gubała. - Zarówno on, jak i ja wierzyliśmy już wtedy, że daleko zajdzie ona w narciarskiej karierze. Chodziła wtedy do szkoły podstawowej - twierdzi sąsiad brązowej medalistki MŚ. Łętocha mieszka obok rodzinnego domu Jaśkowiec. - W naszym klubie trenuje osiem osób pochodzących z Osieczan (nie licząc Jaśkowiec, która w tym sezonie przygotowuje się wraz z Kowalczyk - red.). Zdecydowana większość, to dziewczyny. Na pewno sukces Sylwii będzie dla nich dodatkowym bodźcem do pracy - podkreślił Łętocha. Podkreślił, że niedzielny sukces jest bardzo ważny dla rozwoju polskiego narciarstwa biegowego. Po dłuższej przerwie medal na światowej imprezie wywalczyła osoba, która nie pochodzi z Kasiny Wielkiej (choć przy dużym udziale Kowalczyk). Liczy, że niedziela nie będzie ostatnim dniem podczas MŚ, kiedy głośno jest o zawodniczce Hilltopu. Jaśkowiec nigdy wcześniej nie stanęła na podium imprezy tej rangi. Kowalczyk ma w dorobku osiem medali - dwa złote oraz po trzy srebrne i brązowe.