"Jestem zaskoczona. Szkoda, liczyłam na silną rywalizację lecz w tej sytuacji myślę, że będziemy w stanie powtórzyć sukces z soboty, kiedy zajęłyśmy cztery pierwsze miejsca" - powiedziała złota medalistka w sprincie i zwyciężczyni biegu łączonego Marit Bjoergen. Therese Johaug również nie chciała uwierzyć w wiadomość przekazana jej w poniedziałek rano: "po tak dobrym występie Kowalczyk w Davos, gdzie zajęła silne drugie miejsce, uważałam ją za bardzo groźną rywalkę i nie chce mi się wierzyć, że podjęła decyzję o wycofaniu się". Mistrzyni olimpijska z Vancouver na tym dystansie, Szwedka Charlotte Kalla, stwierdziła krótko: "Trudno, takie rzeczy się zdarzają i Justyna musi wiedzieć, co robi. Oznacza to dla mnie nieoczekiwaną szansę na medal, co z kolei bardzo motywuje". Norweskie media zapowiadają kolejny "dominujący" triumf Norweżek. Ekspert od biegów narciarskich kanału telewizji NRK Carl-Henning Gran stwierdził, że "w ten sposób Norweżki, których będzie na trasie pięć, stały się wszystkie głównymi faworytkami. Tak więc jedynym elementem emocjonującym norweskich widzów będzie pytanie: w jakiej kolejności staną na podium". Kristin Stoermer Steira ostrzegła jednak przed optymizmem: "We wtorek pobiegną Niemka Miriam Goessner i Finka Kajsa Makarainen, a z biathlonistkami nigdy nic nie wiadomo". Norweski trener Szwajcara Dario Cologny Fredrik Aukland skomentował nieobecność Kowalczyk jako "z pewnością bardzo trudny wybór". "Teraz pozostał jej już tylko bieg na 30 kilometrów i jeżeli go nie wygra, to cały sezon będzie dla niej stracony" - zauważył.