Rywalizację w finale wygrali Rosjanie, przed Włochami i Finami. Polakom udało się awansować do finału, w którym nie wytrzymali jednak tempa do końca i finiszowali jako ostatni. - Debiut w MŚ to wielkie przeżycie. Panuje tutaj wspaniała atmosfera. To mój pierwszy start w mistrzostwach świata, super że z Maćkiem Staręgą, to jest podwójna motywacja - opowiadał Bury. 20-latek ma już na koncie kilka startów w Pucharze Świata, ale 10. miejsce w MŚ to jego największe osiągnięcie. Na jaką ocenę zasłużył w niedzielę w Lahti? - Na piątkę, biorąc pod uwagę, że to debiut na takiej imprezie - podkreślił Staręga. - Pamiętam swój debiut na MŚ w Oslo, był w miarę dobry, ale potem w Val di Fiemme, na "łyżwie" po prostu umarłem - przypomniał swoje początki w MŚ. Nasz debiutant zapewnił, że trema go nie zjadła. - Nigdy nie mam problemu ze stresem. Bardziej czuję motywację, że mogę startować w takiej imprezie. Nie odczuwam żadnej presji. Cztery z sześciu odcinków wyszły mi bardzo dobrze. Zrobiliśmy to, co mieliśmy zrobić - stwierdził Bury. Większy stres odczuwał doświadczony Staręga, który woli biegać stylem łyżwowym niż klasycznym. - Jestem zadowolony z tego, co pokazałem na trasie. Może to ja się bardziej stresowałem niż Dominik, bo chciałem i w "klasyku" pokazać, że damy radę - mówił Staręga. - W eliminacjach zrobiliśmy dobrą pracę. W finale zabrakło nam trochę doświadczenia i sił. Znacznie lepiej odnajduję się w stylu łyżwowym. Rosja i Skandynawia wiodą prym w klasyku. Mają szkołę "klasyka", czego w Polsce brakuje - nie ukrywał. Nasz doświadczony sprinter jest zdania, że w polskich biegach widać światełko w tunelu, czego przykładem jest choćby Bury. - Dominik będzie pokazywał także indywidualnie, na co go stać. Dobrze, że coś się dzieje w polskich biegach, nie ma przepaści, tylko kontynuacja. Trzeba zacząć walczyć ze światem, już nie w pojedynkę, czy we dwóch, ale większą ekipą - zaznaczył Staręga. Z Lahti Waldemar Stelmach