Poprzednia zima była fatalna w wykonaniu Izabeli Marcisz. Zawodniczkę ogarnęła apatia. W Pucharze Świata pojawiła się ledwie kilka razy. Pod koniec zimy zaczęła jednak dokonywać zmian w swoim życiu. Jak przyznała w rozmowie z Interia Sport, pojawiły się u niej chwile zwątpienia i zastanawiała się nawet nad tym, czy dalej uprawiać biegi narciarskie. Poruszające wyznanie Justyny Kowalczyk. "Wyłam jak pies, jak zranione zwierzę" Pod koniec ubiegłej zimy doszło u niej do ważnych zmian. Postawiła na trening indywidualny i związała się ze szwedzkim trenerem Martinem Perssonem, który na co dzień pracuje w Szkole Mistrzostwa Sportowego w szwedzkim Solleftea, ale jest trenerem konsultantem i koordynatorem Programu Rozwoju Biegów Narciarskich w Polskim Związku Narciarskim. To właśnie Szwed był przymierzanym do tego, by zostać trenerem kadry po tym, jak PZN pożegnał się z Czechem Lukasem Bauerem. On jednak wolał się skupić na tworzeniu w naszym kraju piramidy, która ma nam dać szerokie kadry za kilka lat. Ostatecznie trenerem kadry kobiet został Andrzej Leśnik, a panów prowadzi Mariusz Hluchnik. Izabela Marcisz: ten sezon to dla mnie nowy początek Tomasz Kalemba, Interia Sport: Trenujesz normalnie i przygotowujesz się do sezonu? Ostatni nie był dla ciebie udany. Są jeszcze chęci? Izabela Marcisz: - Tak, przygotowuję się normalnie, a nawet powiedziałabym, że intensywniej i bardziej świadomie. Ten sezon to dla mnie nowy początek, a ja jestem gotowa, by go w pełni wykorzystać. Z każdego trudniejszego okresu można wyciągnąć wnioski, a ja starałam się to zrobić najlepiej, jak potrafię. Teraz skupiam się tylko na przyszłości, a nie na tym, co było. Moja motywacja i chęć walki wróciły i czuję się zregenerowana. Mam jeszcze wiele do osiągnięcia i zamierzam to pokazać w nadchodzącym sezonie. Brzmi ciekawie. Trenujesz z kadrą, czy poza nią? Jeśli tak, to z kim? - Tak. Należę do kadry. Byłam na jednym pełnym obozie, gdzie także przebywał mój trener. Z drugiego niestety wróciłam po kilku dniach z powodu przeziębienia. Jednak w głównej mierze w okresie letnim i jesiennym trenowałam indywidualnie pod okiem trenera Martina Perssona. To on odpowiada za mój plan przygotowań, który jest teraz mocno spersonalizowany. Staramy się też jednak współpracować ze sztabem kadrowy. Jest to dla mnie ważne, bo daje to możliwość pracy w zespole, a w końcu gramy do jednej bramki. Nasza współpraca dobrze się układa, co pozwala mi skupić się na moich mocnych stronach i je rozwijać. Wierzę, że to jest element układanki, który pozwoli mi nadrobić zaległości oraz pominięte ważne elementy techniczne, by w karierze seniorskiej być tam, gdzie powinnam. Ten sezon będzie lepszy? - Bardzo na to liczę i robię wszystko, co w mojej mocy, aby tak się stało. Zdaję sobie sprawę, że sport to ciągła praca nad sobą, a każdy sezon przynosi nowe wyzwania. Moje treningi teraz są inne niż wcześniej - bardziej zindywidualizowane i skoncentrowane na detalach, których wcześniej nie dostrzegałam. Staram się nie popadać w przesadny optymizm, ale widzę postępy i czuję, że proces, który rozpoczęliśmy z trenerem, zmierza w dobrym kierunku. Przede wszystkim chodzi o zbudowanie fundamentów, aby było na czym dalej budować. Ciężka praca, cierpliwość i systematyczność to klucz do sukcesu, a ja wierzę, że efekty w końcu przyjdą. Jesteś w kraju, czy wyprowadziłaś się do Skandynawii? Widziałem wiele zdjęć i filmów z tamtych rejonów. - Przez lato trenowałam głównie w Zakopanem, które jest moją bazą, ale od października głównie przebywam w Szwecji. Wszystko dlatego, żebym mogła pracować pod okiem mojego trenera, ponieważ on pracuje w tamtejszej szkole jako trener. Dzięki temu nasza współpraca zapewnia większą elastyczność w treningach. Poza tym, warunki do treningów zwłaszcza zimowych, są w Szwecji zdecydowanie lepsze niż w Polsce. Szczególnie na początku sezonu, kiedy w Polsce bywa problem ze śniegiem. W Skandynawii są stabilne warunki pod tym względem. To wszystko ma wpływ na moją formę, a ja chcę być jak najlepiej przygotowana. Były myśli o rozstaniu ze sportem? - Po gorszych sezonach, takich jak ostatni, zawsze pojawiają się momenty zwątpienia. To naturalne, bo jako sportowcy stawiamy sobie bardzo wysokie cele, a kiedy nie udaje się ich zrealizować, zaczynamy zastanawiać się, czy warto dalej walczyć. Mnie też to dotknęło. Miałam chwile, w których zadawałam sobie pytanie, czy dalej w to iść. Nie wiem, czy zostały wyciągnięte wnioski z ostatnich lat, choć mam taką nadzieję, ale uznałam, że chcę mieć wpływ na to, co się dzieje z moją karierą i nie chce już pozostawiać jej w rękach osób, które nie do końca mają na to plan. Doszłam do wniosku, że mam sobie jeszcze wiele do udowodnienia, stąd takie, a nie inne decyzje, które w tym roku podjęłam. Dopóki czuję, że jestem w stanie rywalizować na wysokim poziomie, nie zamierzam się poddawać. Zwątpienie to część procesu, ale najważniejsze to wrócić na właściwe tory i dalej dążyć do wyznaczonych celów. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport