W piątek Kalla wygrała bieg na 5 km techniką klasyczną z przewagą 37 sekund nad Sofią Bleckur. W sobotę powtórzyła swój wyczyny w biegu na 10 km techniką dowolną, wyprzedając drugą na mecie Britte Johansson Nordgren o 58,5 sekundy, a w niedzielę triumfowała zdecydowanie w sprincie techniką dowolną. Pierwszy komentarz dotyczący dyspozycji Szwedki nadszedł z... Norwegii, gdzie w Beitostoelen odbywały się krajowe zawody premierowe. Wielokrotna mistrzyni olimpijska i świata Marit Bjoergen była w niedzielnym sprincie dopiero czwarta, przegrywając z Amerykanką Kikkan Randall oraz Słowenkami Vesną Fabjan i Katją Visnar, lecz nie szczędziła pochwał pod adresem szwedzkiej rywalki. "Znamy się od lat. Trenowałyśmy razem w październiku i na własne oczy zauważyłam wielkie zmiany. To nie jest ta sama Charlotte co w ubiegłym sezonie. Dzisiaj to szwedzka lokomotywa i teraz moim zdaniem zdobędzie złoty medal olimpijski w Soczi. Moim zdaniem stanie się to w sprincie lub biegu łączonym, a nawet może pokonać nas wszystkie na 30 kilometrów techniką dowolną" - powiedziała Bjoergen w rozmowie ze szwedzkim dziennikiem "Expressen". Podobne zdanie ma Therese Johaug, która w Beitostoelen wygrała biegi na 10 km w obu technikach, klasycznej i dowolnej: "Charlotte trenowała w tym roku znacznie więcej niż w latach ubiegłych i ja też widzę u niej zmianę i nową wręcz straszną siłę, o czym świadczy przewaga, z jaką wygrała z elitą Szwedek. Moim zdaniem jest zdecydowaną kandydatką do przynajmniej jednego złotego medalu". "Expressen" przypomniał że Kalla była w podobnej formie podczas rozpoczęcia sezonu tylko raz: "było to w sezonie 2007/2008, kiedy wygrała Tour de Ski". Zawody w Bruksvallarna były też miejscem "skandalu", w którym główną rolę odegrała biegaczka. W sobotę wieczorem podczas otwarcia nowego sklepu narciarskiego poproszono Kallę o przecięcie taśmy. Biegaczka stwierdziła, że lepiej będzie przeciąć narty, co podwyższy symbolikę uroczystości. Wzięła pierwszą parę z brzegu i przepiłowała na pół. Chwilę później obecny na miejscu trzykrotny zdobywca małej kryształowej kuli Pucharu Świata w sprincie Emil Joensson stwierdził z przerażeniem, że były to... jego najlepsze narty. Biegacz umieścił zdjęcie zniszczonego sprzętu na portalu społecznościowym z podpisem "zobaczcie co zrobiła z moimi kochanymi nartami ta straszna Charlotte". Tysiące sympatyków biegów narciarskich skomentowały wydarzenie z wielką powagą, oskarżając Kallę o sabotaż i "potworny egoizm". W niedzielę rano w studio telewizyjnym Joensson powiedział, że "Kalla to zła kobieta", lecz natychmiast dodał, że tylko żartował. Wyjaśnił: "faktycznie były to narty, na których wygrałem najwięcej razy. Mam już jednak nowe i te znajdowały się w sklepie, gdzie miały przejść renowację. Cóż, przypadki się zdarzają, więc nie mam żadnego żalu do Charlotty". Kalla zapewniła, że wybór nart był zupełnie przypadkowy i więcej myślała o wyniku sprzed kilku godzin niż o otwarciu sklepu. "Po nieudanych mistrzostwach świata w Val di Fiemme bardzo zmieniłam cykl przygotowań do sezonu i dlatego te zawody były dla mnie ważnym sprawdzianem, z którego jestem zadowolona. Teraz przed rozpoczęciem sezonu za kilka dni w Kuusamo mam tylko dwie przyjemne rzeczy do zrobienia. Najpierw pójdę do fryzjera, a później obejrzę finał mojego ulubionego programu +Gladiatorzy+, ponieważ czuję się jak jego uczestnicy" - powiedziała mistrzyni olimpijska z Vancouver 2010 w biegu na 10 kilometrów techniką dowolną. Zbigniew Kuczyński