- Mnie, dawnemu mistrzowie świata, a dziś kibicowi biegów, nie podoba się to, co dzieje się w moim sporcie. Już kiedyś mówiłem, że skoro prawie cała reprezentacja Norwegii przyjmuje leki na astmę, to niech będą organizowane specjalne dla nich mistrzostwa astmatyków. A teraz jeszcze ta historia z Johaug. I zawsze jak wpadną na dopingu, pojawiają się tłumaczenia, że nic nie wiedzieli, że są niewinni, że to nie oni... Nie daję wiary słowom Johaug - powiedział Łuszczek, złoty (15 km) i brązowy medalista (30 km) MŚ w 1978 roku w Lahti. Norweska federacja narciarska poinformowała w czwartek, że Johaug miała pozytywny wynik testu antydopingowego. Zakazana substancja miała znajdować się w kremie stosowanym przy oparzeniach słonecznych, którego użyła trzykrotna medalistka olimpijska. Jak napisano w oświadczeniu, wspomniany krem miał kupić podczas zgrupowania w ubiegłym miesiącu lekarz norweskiej kadry Fredrik Bendiksen we włoskiej aptece, nie mając świadomości, że znajduje się w niej zakazany steryd anaboliczny - klostebol. Johaug miała go stosować przez około dwa tygodnie w pierwszej połowie września. - Jest mi bardzo przykro, że w biegach narciarskich skandal goni skandal. To taki piękny sport, wkrótce inauguracja sezonu, a my znów rozmawiamy tylko o dopingu zamiast o wynikach sportowych uzyskanych w prawdziwej rywalizacji. Bardzo żałuję, że biegi nie są czyste, ale muszę przyznać, że za moich czasów też niektórzy kombinowali z krwią. Takie mam podejrzenia, ale cóż - było, minęło. W 1980 roku powinienem mieć medal... - dodał słynny polski zawodnik, który na olimpiadzie w Lake Placid zajął piąte miejsce w biegu na 30 km. Johaug ma w dorobku złoty medal olimpijski z Vancouver (2010 rok) w sztafecie oraz wywalczone indywidualnie srebro i brąz igrzysk w Soczi (2014). Może pochwalić się również siedmioma tytułami mistrzyni świata oraz dwukrotnym triumfem w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.