"Stała się dziwna rzecz. Narty stopniowo pokryły się lodem i nie chciały jechać w dół. Tymczasem tu jest prosta trasa. Kijki pod pachy i szusuje się bez zmiany pozycji. Jak tracisz na zjeździe, to jest po tobie" - powiedziała Kowalczyk na łamach "Przeglądu Sportowego". Okazało się, że problemem były źle dobrane smary przez serwismena Ulfa Olssona. "Dałam z siebie wszystko. Dawno nie byłam tak zmęczona, kończąc bieg poza czołówką. To, co odrobiła na podbiegu, traciłam na zjeździe. Po kilkanaście sekund na drugiej i trzeciej pętli. Różnice były niewielkie. Straciłam więcej niż brakło mi do podium" - dodała nasza najlepsza biegaczka narciarska. "Takie wpadki ze smarowaniem zawsze się zdarzają. Taka jest natura biegów narciarskich. Forma mi nie uciekła, nie tracę dobrego samopoczucia, jestem zwarta i gotowa do walki" - stwierdziła Kowalczyk.