Kowalczyk bardzo dobrze spisała się w eliminacjach i biegu ćwierćfinałowym. O wiele gorzej było natomiast w półfinale i finale B. "To nie wina smarowania, tylko pogody. Zaczął łapać mróz, trasa zrobiła się dużo szybsza i dla mnie nie starczyło dystansu na walkę. Wolę sprinty, które mają koło 1500 metrów, ten ledwie miał kilometr" - tłumaczyła Kowalczyk na łamach "Przeglądu Sportowego". "Można się było spodziewać, że Majdić tu wygra. Ja znów dotarłam do finału B. Chciałoby się więcej, ale nie ma. Strata do Petry jest jednak do odrobienia w trzech kolejnych startach. Tyle, że ona jest sakramencko mocna. Zamiast więc liczyć ile odrobiłam, mogę znów sprawdzać ile mi dołożyła" - dodała dwukrotna mistrzyni świata z Liberca. Kolejne trzy konkurencje (prolog stylem dowolnym, bieg łączony na 10 km i bieg pościgowy na 10 stylem dowolnym) odbędą się w szwedzkim Falun. "Justyna wciąż ma szansę na zdobycie Kryształowej Kuli. Nawet jeśli jej się to nie uda, to i tak ten sezon był dla niej rewelacyjny" - stwierdził prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner.