Kto zdobędzie Kryształową Kulę? Zadecydują o tym kończące sezon zawody w szwedzkim Falun. W środę zawodniczki będą rywalizować w prologu na dystansie 2.5 km. "Mam trzy medale z Liberca, a na deser dostanę jeszcze Kryształową Kulę za wygranie klasyfikacji dystansów. Oczywiście, będę walczyła w Falun, ale Petra jest bardzo mocna, Aino Kaisa Saarinen też" - wyznała Kowalczyk. "Specjalnych przełomów w finałowy weekend nie spodziewam się. W sobotę w biegu łączonym znowu będą te głupie lotne premie z bonusowymi sekundami, one mogą zrobić z biegu szarpaninę, ale bez przesady. A trasa piątkowego prologu wygląda dobrze. Wprawdzie to tylko 2,5 km, ale góra, na którą się wspinamy, jest naprawdę duża i mogą być spore różnice na mecie. Tyle że ja w Falun biegam nie najlepiej. Rok temu byłam ósma, przed dwoma laty jeszcze niżej. Ten stadion i pierwszy kilometr po wyjściu z niego są dla mnie pechowe" - mówiła zawodniczka z Kasiny Wielkiej. Kowalczyk niespodziewanie stwierdziła, że nie zasługuje na Kryształową Kulę. "Mam za dużo zaległości, to nie byłoby uczciwe. Głównie mam na myśli sprinty. I nie chodzi o to, że nie wygrałam żadnych sprinterskich zawodów PŚ, ale o to, że moje wyniki w tej konkurencji za bardzo zależą od profilu trasy. Powinno być inaczej. Wyobrażam sobie, że dziewczyna, która wygrywa Puchar Świata, jest biegaczką kompletną. Takimi były Marit Bjoergen, Bente Skari, Virpi Kuitunen. A nie jest nią na razie żadna z nas, kandydatek do końcowego zwycięstwa: ani ja, ani Petra, ani Saarinen" - tłumaczyła Kowalczyk.