Stoch we Włoszech spisał się rewelacyjnie. Lider polskiej reprezentacji w znakomitym stylu wygrał drugi konkurs w Predazzo. Już po pierwszej serii nasz skoczek był w ścisłej czołówce. Stoch plasował się na 3. miejscu z minimalną (0,2 pkt) stratą do drugiego Austriaka Gregora Schlierenzauera. W finałowej serii niespełna 25-letni zawodnik nie pozostawił rywalom złudzeń. Stoch poszybował na odległość 131,5 m i był to najdłuższy skok w konkursie. "Od razu po wyjściu z progu czułem, że to będzie dobry skok" - powiedział Polak cytowany na łamach serwisu skijumping.pl. O gorącą atmosferę podczas zawodów zadbała liczna grupa polskich kibiców. Stoch przyznał, że czuł się niemal jak na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. "Wspólna radość z kibicami zawsze wprawia mnie w niesamowity nastrój, a śpiewanie hymnu jest dla mnie szczególnym momentem, to wielka radość i bardzo ciepło robi mi się na sercu" - wyznał. Stoch w Predazzo odniósł piąte zwycięstwo w karierze, a drugie w tym sezonie. Reprezentant Polski awansował na 4. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Liderem pozostał Austriak Andreas Kofler, którego przewaga nad drugim Schlierenzauerem stopniała do trzech "oczek". "Moim celem na ten sezon pozostaje miejsce w czołowej szóstce klasyfikacji generalnej. Gdybym nagle zaczął myśleć o gonieniu Andreasa Koflera, czy o podium, to takie myślenie by mnie całkowicie zgubiło" - podkreślił nasz najlepszy obecnie skoczek narciarski. Stoch nawiązał w Predazzo do wielkich sukcesów Adama Małysza. To właśnie tam Orzeł z Wisły zdobył dwa złote medale mistrzostw świata w 2003 roku. Oficjalny rekord tego obiektu do dziś należy do Małysza i wynosi 136 m.