Justyna Kowalczyk-Tekieli kilka lat temu zeszła z zawodowej sceny. Utytułowana biegaczka narciarska ogłosiła, że pewien rozdział w jej życiu został zamknięty. Od sportu jednak się nie odwróciła. Przez pewien czas pracowała w Polskim Związku Biathlonu, jednak w 2022 roku złożyła wymówienie. Skupiła się na rodzinie i treningach. Wciąż jest jednak bardzo aktywna i dba o utrzymanie formy. Wspólnie z synem zdobywa górskie szczyty, a w ostatnich miesiącach założyła narty na nogi i wzięła udział w 16. Południowotyrolskim Moonlight Classic Alpe di Siusi. I wygrała! Jej głód rywalizacji wciąż jest wielki, choć nie tylko ona go odczuwa. Również jej wielka rywalka Therese Johaug wciąż jest w świetnej dyspozycji. Wielka rywalka pokonała Kowalczyk. Duża przewaga To właśnie pojedynek ze znakomitą Norweżką, która po sezonie 2021/2022 przeszła na emeryturę, rozgrzewał fanów w Szwajcarii, gdzie oglądaliśmy ponownie starcie tych dwóch wielkich gwiazd światowych biegów narciarskich. W niedzielny poranek Johaug wygrała 17-kilometrowy bieg Engadin Frauenlauf w Szwajcarii. Emerytowana królowa narciarstwa pokazała swoją dawną świetność i wygrała z czasem 44,07,7. Na drugim miejscu w niedzielnych zmaganiach znalazła się właśnie Justyna Kowalczyk z czasem 47,44,9. Jej strata do dawnej wielkiej rywalki to ponad trzy i pół minuty, co pokazuje, że Johaug nadal jest w znakomitej formie. Pojawiły się zresztą plotki, jakoby Johaug rozważała nawet powrót do Pucharu Świata. Norweżka jednak w rozmowie z NRK zdecydowanie zaprzeczyła, jakoby jakakolwiek decyzja na ten temat została już podjęta. "Leżałam w łóżku i zobaczyłam, że zdecydowałam się na start w Pucharze Świata w Trondheim. Zdecydowałam się? Kto o tym zdecydował? Na pewno nie ja! Drzwi są nadal otwarte. Mogę tylko powiedzieć, że nie podjęłam żadnej decyzji" - mówiła Johaug. Gwiazda wróci do gry? I chociaż Johaug nie zamierza spieszyć się z podejmowaniem decyzji, to nie wyklucza, że jeszcze kiedyś pojawi się na trasach Pucharu Świata. Szczególnie, że forma, jak widać, cały czas jest całkiem niezła. "Naprawdę fajnie było znów założyć numer startowy. Od ostatniego razu minęły dwa lata, więc przed startem nie byłam pewna, czy pamiętam jeszcze stare nawyki. Ale kiedy padł strzał startera, szybko wróciłam do gry" - mówiła Norweżka w rozmowie z NRK. Zdecydowane zwycięstwo nad Kowalczyk to nie tylko sprawa prestiżowa, ale też znak, że forma cały czas jest wysoka. Czyli może warto spróbować wrócić na trasę? Szczególnie, że do igrzysk w Turynie zostało tak naprawdę 1,5 sezonu.