"Pokazałam sama sobie, że jestem w stanie wygrać z takimi rywalkami jak Bjoergen i Therese Johaug, a nawet powalczyć z Justyną Kowalczyk w technice, która nigdy nie była moją specjalnością" -powiedziała Szwedka w rozmowie z dziennikiem "Expressen". Mistrzyni olimpijska w biegu na 10 kilometrów techniką dowolną z Vancouver (2010) po nieudanych ostatnich sezonach, w obecnym - jak podkreślają szwedzkie media - pokazuje sensacyjną przemianę: "w nieprawdopodobnie szybki sposób poprawiła technikę klasyczną, w której zawsze była słaba". Po zawodach w Lillehammer ekipa Szwecji zdradziła tajemnicę "odrodzenia" biegaczki, która stała się jedną z faworytek zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi (7-23 lutego). Sztab Kalli składa się teraz z trzech trenerów. Mattias Persson i Mats Larsson to dwóch specjalistów od techniki klasycznej, którzy pracowali z nią w lecie i jesienią. Z kolei osobisty trener Magnus Ingesson, zatrudniony od 2008 roku na niecałe po etatu, lecz bez stałego miejsca w reprezentacji, w przeddzień zawodów w Lillehammer otrzymał pełen angaż na dwa lata. Z zawodu jest policjantem i nie zawsze mógł łączyć obowiązki zawodowe z trenerskimi. Teraz przeszedł na urlop bezpłatny i w pełni poświęci się pracy z Kallą. Persson jest natomiast uważany za najlepszego szwedzkiego trenera od techniki klasycznej, a Larsson, który zakończył karierę przed dwoma laty, był podczas jej trwania nazywany "mistrzem czystego klasyku". "Pracujemy razem dopiero od kilku miesięcy i jeszcze nie jesteśmy gotowi, lecz rezultat w Lillehammer był naszym pierwszym pokwitowaniem. Myślę, że mogę nieco nieskromnie stwierdzić, że teraz technika Charlotty nie jest wcale gorsza od jej najgroźniejszych rywalek, a w pewnych momentach biegu była lepsza niż u Marit Bjoergen, a nawet u Justyny Kowalczyk" - podkreślił Persson. Ingesson dodał, że ważny w lecie był również intensywny trening fizyczny. "U Charlotty przybyło prawie dwa kilogramy mięśni i nabrała siły zwłaszcza w ramionach" - zauważył. W Lillehammer 9 grudnia sztafeta Szwedek zajęła dopiero szóste miejsce, lecz Kalla na swojej zmianie miała najlepszy czas dnia, co - jak natychmiast podkreślono w Szwecji - nieco zepsuło humor zwycięskich Norweżek. Kalla świetnie zna swoje norweskie rywalki, z którymi już dwa razy trenowała w Oslo na zaproszenie Bjoergen, która - jak mówiła - chciała pomóc "słabszej koleżance". Szwedka podkreślała wielokrotnie, że w Oslo dużo się nauczyła i ...zaobserwowała. Po zawodach w Lillehammer norweskie media oceniły, że Bjoergen wpuściła do swojego obozu "konia trojańskiego". Natomiast trener Norweżek Egil Kristiansen oświadczył, że "wspólnych treningów już nigdy więcej nie będzie".Szwedzka biegaczka podkreśliła, że w ostatnich miesiącach pracowała dużo nad psychiką. "Po długim czasie niepewności ponownie wiem, kim jestem. Dużą rolę odgrywa tutaj też wiek. Jestem starsza i bardziej doświadczona i potrafię oceniać sprawy z dystansu" - przyznała. Bjoergen z kolei, jak zauważyły szwedzkie media, nie jest monolitem psychicznym, jak by się wydawało. Przypomniały jej załamanie psychiczne w 2009 roku po mistrzostwach świata w Libercu i zwracają uwagę na wywiad, którego Norweżka udzieliła telewizji NRK po porażce w Lillehammer. "Od rana czułam się źle psychicznie i opanował mnie strach, jak u aktora, którego paraliżuje trema. Zbierało mi się na wymioty, miałam ochotę uciec i zamiast na start wrócić do hotelu. W pewnym momencie byłam o krok od poproszenia naszej rzeczniczki, aby poinformowała przez megafony publiczność, że Marit Bjoergen właśnie zakończyła karierę" - powiedziała Norweżka. Jeszcze przed tygodniem szwedzki ekspert od biegów narciarskich Tomas Petterson ocenił: "Charlotte musi zainstalować w mózgu zaporę ogniową i nie wpuszczać myśli o niezwyciężonej Bjoergen. Musi zrozumieć, że można z nią wygrać". Po sensacyjnej wygranej Kalli nad Bjoergen Pettersson stwierdził, że właśnie to się stało i Szwedka zaskoczyła wszystkich. "Ten bieg pokazał, że czas nieliczącej się w technice klasycznej Kalli definitywnie się skończył i z dnia na dzień stała się gorącą faworytką olimpiady w Soczi na dystansie, który był zawsze jej najsłabszym. Co najważniejsze, jej głowa już wie, że jest w stanie wygrać z każdą rywalką, a psychika osiągnęła wyraźnie stan wewnętrznej pewności" - podkreślił. W najbliższy weekend biegaczki rywalizujące w Pucharze Świata przeniosą się do Davos, gdzie zmierzą się na 15 kilometrów i w sprincie techniką dowolną, ulubioną przez Kallę. "Sezon zaczął się dla mnie bardzo dobrze, lecz to dopiero początek i Norweżki należy jeszcze trochę podstresować" - stwierdziła Szwedka. Zbigniew Kuczyński