- Wszyscy już widzą, że Norwegia swoją dominacją zabija biegi, a zwłaszcza kobiece, które stają się monotematyczne, z tymi samymi zwycięzcami. Z pewnością odbije się to już niebawem na popularności i oglądalności tej dyscypliny - powiedział Norweg w wywiadzie dla portalu "Nettavisen". Bjoerndalen zwrócił uwagę na różnice w podziale medali w obecnie trwających biathlonowych mistrzostwach świata w fińskim Kontiolahti i w narciarstwie klasycznym w szwedzkim Falun, które odbyły się w dniach 18 lutego - 1 marca. W Szwecji w konkurencjach biegowych Norwegia zdobyła 14 medali, z czego aż dziewięć złotych. - Podczas zawodów w Finlandii nie ma dominacji jednego kraju - zaznaczył Norweg. - W naszej dyscyplinie walka o medale odbywa się pomiędzy wieloma krajami. W biegach natomiast właściwie tylko pomiędzy Norwegią i Szwecją, co sprawia, że dyscyplina ta zaczyna być atrakcyjna dla widzów tylko w tych dwóch krajach. Biathlon natomiast staje się poważnym sportem międzynarodowym - podkreślił. Dominacja Norwegii, zdaniem szwedzkich mediów, staje się "męcząca" z powodu zbyt dużej przewidywalności wyników. Bieg na 30 kilometrów kobiet w niedziele w Oslo kończący sezon Pucharu świata, w którym pierwsze trzy miejsca zajęły ponownie Norweżki oceniony został przez szwedzką telewizję SVT jako "wynik niebezpieczny", mogący być początkiem końca tej dyscypliny na arenie światowej. Również w Norwegii od jakiegoś czasu powstają obawy przed skutkami norweskiej dominacji i zdaniem mediów nie bez powodu główny sponsor reprezentacji Norwegii w biegach narciarskich, największy krajowy koncern Aker ogłosił w piątek zakończenie współpracy. Przed rokiem wycofała się z niej również firma dostarczająca ubiory i część sprzętu Swix, przechodząc na sponsorowanie reprezentacji biathlonowej. W obu przypadkach sponsorzy nie skorzystali z opcji przedłużenia umów. Zdaniem Bjoerndalena, problem nie leży tylko w Norwegii, gdzie wszyscy masowo i dużo trenują, lecz w federacjach. - Międzynarodowa federacja biathlonu IBU zrobiła w ostatnich latach bardzo dużo, aby poprawić atrakcyjność dyscypliny, która stała się bardzo ciekawym widowiskiem, natomiast federacja narciarska FIS robi zbyt mało i jak na razie tylko od czasu do czasu wspomina o wprowadzeniu ograniczeń budżetowych i w wielkości aparatów pomocniczych. Teraz nadszedł czas na działanie, ponieważ biegi stają się po prostu sportem niszowym - podkreślił Bjoerndalen.