Maciej Staręga w styczniu skończy 34 lata. Na razie nie wybiera się na sportową emeryturę, ale powoli czuje, że jego koniec w sporcie zbliża się nieuchronnie. Liczy jednak na to, że dogoni marzenia, a te sięgają miejsce w "10" Pucharu Świata. Początek sezonu w Ruce zakończył się brakiem awansu do "30", ale widać, że poziom biegów jest kosmiczny. Różnice czasowe pomiędzy zawodnikami są naprawdę niewielkie. Tak naprawdę jest grupa 60-70 zawodników, z których każdy może przebrnąć kwalifikacje, a potem w rywalizacji - bark w bark - wszystko się może zdarzyć. Dyskwalifikacja w Ruce. Jest pierwsza ofiara nowych przepisów FIS Maciej Staręga ma marzenia, które chce dogonić przed końcem kariery Tomasz Kalemba, Interia Sport: Miejsce w "10" w tej zimy w Pucharze Świata to cel na ten sezon? Maciej Staręga: - Raczej moje marzenie, a marzenia są po to, by je spełniać. To jest ambitny cel. To byłoby dla mnie spełnienie, gdybym na koniec przygody ze sportem - nie mówię, że kończę po tym sezonie - wskoczył do "10". Nie wiem, czy to się uda, bo jak widać, stawka jest szalenie wyrównana. Młodzi zawodnicy mają tę przewagę, że dynamika i szybkość jest po ich stronie, a po mojej jest doświadczenie, które mogę wykorzystać w biegach bark w bark. Na razie brakuje mi jeszcze dynamiki i szybkości, ale to przyjdzie ze startami. Starty w Ruce były o tyle trudne, że dopiero niedawno zeszliście z gór. - To prawda. Nie jest to jeszcze optymalny czas, bo odkąd zeszliśmy z gór, minęło 12-13 dni. Dyspozycja powinna rosnąć od 18. dnia. Trochę pechowo, bo wypadnie to akurat na Gaellivare, gdzie akurat nie ma sprintów. Może jednak powalczymy w kolejnych zawodach w Skandynawii, choć to trudny teren, bo w tych krajach jest zawsze wielu mocnych biegaczy. Mówi pan, że kariera powoli dobiega końca. Nie ma szansy w biegach rywalizować do czterdziestki? - Myślę, że jest, ale chyba łatwiej jest to osiągnąć w biegach dłuższych niż sprinty. Wytrzymałość nie spada aż tak bardzo z wiekiem. Młodzi będą nas jednak wypierać, bo oni ćwiczą już nową technikę. Ta zmienia się na przestrzeni lat przez sprzęt i smarowanie. Oni są już prowadzeni nowymi sposobami, a ja muszę ciągle zmieniać swoje przyzwyczajenia. Przez to jest mi ciężej. To ciekawe. Nie sądziłem, że w biegach technika aż tak bardzo ewoluuje? - Wystarczy porównać biegi sprzed kilku lat do tych dzisiaj. Niby nie ma wielkiej różnicy na oko, ale w detalach ona jest ogromna. Przed tym sezonem nie było pewności, że trenerem kadry nadal będzie Lukas Bauer. Cieszy się pan z tego, że trener został? - Jasne. Dla nas to jest kontynuacja pracy z trenerem, którego znamy. Dzięki temu uniknęliśmy zamieszania. Ufamy trenerowi. Dzięki temu, że nie było zmiany, mieliśmy spokój w przygotowaniach. Z Ruki - Tomasz Kalemba, Interia Sport Polska nadzieja biegów wypuściła szansę z rąk. Trener był jednak zadowolony