Po zakończeniu kariery przez Tomasza Sikorę przed ponad dekadą polski biathlon mężczyzn popadł w duży kryzys. Urodzony w 1991 roku Guzik swoimi wynikami nie nawiązał do utytułowanego poprzednika, ale i tak właściwie jako jedyny w naszej kadrze potrafił dawać kibicom nadzieję na punkty Pucharu Świata. Po raz pierwszy zdobył je w sezonie 2016/2017, gdy zajął 26. miejsce w sprincie w Oberhofie. Czas pokazał, że właśnie lokaty w trzeciej dziesiątce pucharowych zawodów były najlepszymi osiągnięciami w karierze Polaka - wynik z Niemiec poprawił jeszcze o dwie lokaty podczas mistrzostw świata w Anterselvie w 2020 roku i była to jego najwyższa pozycja w światowej elicie. Guzik trzy razy startował na igrzyskach olimpijskich, zaczynając jeszcze w Soczi, a później będąc obecnym także w Pjongczangu i Pekinie. Od 2013 roku regularnie startował również na wszystkich mistrzostwach świata. Rok temu mówił w jednym z wywiadów, że decyzja o zakończeniu kariery nie byłaby łatwa, więc nie chce jej podejmować. Ostatecznie przedłużył starty o jeden sezon i uznał, że jednak nadeszła pora na pożegnanie z biegówkami i karabinem. Nie tylko Grzegorz Guzik. Karierę skończyła także Kinga Zbylut Sezon 2023/2024 może być dla polskiego biathlonu niełatwy, choć talentów w tej dyscyplinie nie brakuje. W kadrze mężczyzn po zakończeniu kariery przez Guzika zostali w większości bardzo młodzi zawodnicy - rolę lidera może przejąć Jan Guńka, 21-letni wicemistrz świata juniorów. Z kolei wśród pań skład reprezentacji został uszczuplony przez Kingę Zbylut - wieloletnia reprezentantka Polski ogłosiła rozstanie z biathlonem tydzień przed Guzikiem. Gdy dodamy do tego absencję Kamili Żuk, która doznała ostatnio poważnej kontuzji, okaże się, że ze składu kadry wypadają jej filary. Wicemistrzyni olimpijska oskarża koleżankę z kadry o kradzież. Wielka afera we Francji