W środę zdobyła pani srebrny medal w biegu na 15 km po starcie na samym początku stawki, z czwartym numerem. Potem musiała pani czekać na ponad sto rywalek, ale długo żadna z nich nie osiągała lepszego czasu. Pomyślała pani przez chwilę, że może być złoto? Gabriela Soukalova: - Nie, raczej nie. Szczerze mówiąc w ogóle nie chciałam obserwować występów innych zawodniczek, dlatego po przybiegnięciu na metę poszłam od razu do szatni, żeby się przebrać, i żeby nie musieć tego oglądać. Pomyślałam, że lepiej będzie mieć niespodziankę na sam koniec. Na zewnątrz pojawiłam się w momencie, gdy zwyciężczyni Jekaterina Jurłowa była na czwartym strzelaniu. Dopiero wtedy zorientowałam się, że jest ogromna szansa na srebro. Przed rozpoczęciem mistrzostw wszystkim wydawało się, że o złote medale w konkurencjach indywidualnych będą walczyć tylko Finka Kaisa Maekaeraeinen oraz Białorusinka Daria Domraczewa. Tymczasem na podium stanęła na razie tylko ta pierwsza, tylko raz, i to na jego najniższym stopniu. Z czego to wynika? - Miałam dokładnie takie samo zdanie. Cieszę się, że nasz sport jest zupełnie nieprzewidywalny, zawsze ciekawie jest obserwować zmiany w składzie czołówki. Do tego wiem, jak trudno się tu występuje Kaisie. Mam własne wspomnienia sprzed dwóch lat z Novego Mesta, byłam wtedy zestresowana bardziej niż kiedykolwiek. A nie pomagało, że niemal cała publiczność była po pani stronie? - Oczywiście, ale z drugiej strony było tam też wielu członków mojej rodziny, przyjaciół. Czułam, że obserwują każdy mój ruch i chciałam zaprezentować się z jak najlepszej strony. Czasami miałam wrażenie, że moja sytuacja jest trudniejsza, że inne zawodniczki mają łatwiej. Wśród fanów biathlonu w Polsce jest pani jedną z najlepiej rozpoznawalnych zawodniczek zagranicznych. Być może po części dzięki publikowanym choćby na stronie Międzynarodowej Unii Biathlonowej materiałom z pani występami wokalnymi... - Naprawdę? To duże zaskoczenie, ale miło wiedzieć, że mam tam kibiców. Cieszy mnie to, bo mam wielu znajomych Polaków. Byłam tam wiele razy - pochodzę z Jablonca, a to blisko granicy. Trenowałam przede wszystkim w Jakuszycach. Byłam tam także latem, dużo jeździłam po okolicy rowerem. Dobrze czuję się na tych terenach, jest dużo przyrody i mili ludzie. Czym, poza śpiewem, zajmuje się pani w czasie wolnym od biathlonu? - Interesuje się naprawdę wieloma rzeczami, na przykład historią i sztuką, szczególnie rysunkiem, malarstwem, rzeźbą. Uczyłam się w dwóch szkołach artystycznych, w jednej zajmowałam się grafiką, a w drugiej - projektowaniem medali. Ale ten, który ma pani na szyi, nie jest pani autorstwa? - Nie, nie, nie. Ja stworzyłabym o wiele, wiele ładniejszy od tego... to oczywiście żart. Wracając do hobby, czasem lubię się porządnie wyspać, ale tak naprawdę nie znoszę bezczynności, lubię korzystać z życia. Czy w wakacje odpoczywa pani od śniegu, wyjeżdża do ciepłych krajów? - Nie ma dla mnie większego znaczenia, dokąd jadę. Zależy mi jedynie na tym, żeby było tam co robić. Nie mogę całe dnie tylko leżeć na plaży, to i tak kończy się grą w siatkówkę lub czymś podobnym. Lubię aktywny wypoczynek, najlepiej na łonie natury. Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w piątkowej sztafecie. (po polsku): - Dziękuję bardzo. Rozmawiał w Kontiolahti Maciej Machnicki