Siłą napędową biathlonu są obecnie kobiety, które zaprezentowały się bardzo dobrze w trakcie zeszłorocznych mistrzostw świata. Srebro w biegu na dochodzenie wywalczyła Krystyna Pałka, a brąz Monika Hojnisz w rywalizacji ze startu wspólnego. Oprócz nich w Soczi wystąpią także Weronika Nowakowska-Ziemniak i Magdalena Gwizdoń. I właśnie na nie liczy także Waśkiewicz. - W przypadku mężczyzn nie możemy liczyć na zbyt wiele, chciałbym po prostu przyzwoitego startu. Za to mamy cztery kobiety, które świetnie startowały w zeszłym roku, ale i w tym sezonie prezentowały formę, mogącą dawać nadzieję na dobre miejsca. Zresztą przed ubiegłorocznymi mistrzostwami świata też nie spodziewaliśmy się tak świetnych wyników. Teraz mam podobne przeczucie - powiedział Waśkiewicz. Zaznaczył jednocześnie, że ani związek, ani też trener Adam Kołodziejczyk nie wywierają niepotrzebnej presji na zawodniczki. - Myślę, że one same powinny wiedzieć, że stać je na medal. Skoro w zeszłym roku potrafiły to zrobić w mistrzostwach świata, to czemu tego nie powtórzyć teraz? Zresztą właśnie tamta impreza powinna dać im pozytywny impuls i spokój. Przecież są teraz rok starsze, mądrzejsze, bardziej doświadczone - ocenił. Prezes w olimpijskiej rywalizacji stawia bardziej na indywidualne osiągnięcia niż na sztafetę. - W konkurencji drużynowej jest kilka krajów, które są od nas lepsze. W tym roku rywalizacja w sztafecie nie wychodziła nam jakoś nadzwyczajnie, więc na pewno medal byłby ogromną niespodzianką. Patrząc obiektywnie na szanse to w przypadku, kiedy wszystko ułoży się idealnie i trochę szczęście dopisze, to w startach indywidualnych jest większa szansa na podium. Poza tym w sztafecie cztery dziewczyny muszą mieć bardzo dobry dzień, a w biegu indywidualnym musi wyjść start tylko jednej z nich - zaznaczył. Zdaniem Waśkiewicza wcale nie strzelanie może decydować o tym, kto w Soczi zdobędzie medal. Wiele będzie zależeć od dyspozycji dnia, szczęścia i pogody. - Spójrzmy chociażby na rywalizację w Vancouver, kiedy nagle w trakcie zawodów zaczął padać śnieg i okazało się, że zawodnicy teoretycznie słabsi, którzy startowali jako pierwsi, stanęli na podium. A reszta - łącznie z Tomkiem Sikorą - totalna klapa. Dlatego ja bym się do końca nie nastawiał, że to właśnie dobre strzelanie zapewni medal. Biathlon to dyscyplina składająca się z dwóch elementów - i jeden, i drugi musi być idealny. Wbrew pozorom, dziewczyny statystycznie strzelają lepiej niż w zeszłym sezonie. Teraz trzeba liczyć na to, że w tym jednym starcie to się potwierdzi - powiedział. Jego marzeniem jest, by biathlonistki, a przynajmniej jedna z nich, wróciły z Soczi z krążkiem na szyi, ale nie będzie rozpaczać, jeśli tak się nie stanie. - W historii biathlonu mamy jeden medal olimpijski, zdobycie drugiego oznaczać będzie podwojenie dorobku. To zatem byłby bardzo duży sukces. A ile było startów w igrzyskach, gdzie wracaliśmy bez krążka... - dodał Waśkiewicz. Sukces w ubiegłorocznych mistrzostwach świata był także ważny ze względu na trenera Kołodziejczyka. - To był jego pierwszy rok współpracy z dziewczynami. Gdyby nie wyszło, byłby ogromny problem i zastanawianie się, co robić w roku olimpijskim. A tak dwie dziewczyny prawie w stu procentach zaufały nowemu szkoleniowcowi i wróciły z medalem z najważniejszej imprezy. To dało impuls pozostałym, by się zastanowiły, czy chcą czegoś innego, szukać innych metod treningowych, czy zaufać Kołodziejczykowi. Wierzę, że uwierzyły, a my zobaczymy tego efekt - podkreślił prezes PZBiath. Waśkiewicz ma też przeświadczenie, że związek zrobił wszystko, by zapewnić biathlonistkom co najmniej większość tego, co potrzebowały w trakcie przygotowań do najważniejszej imprezy czterolecia. - Udało nam się wywalczyć budżet w wysokości takiej, jak mieliśmy przed Vancouver. To nie zdarzyło się przez cztery lata, więc tych pieniędzy było sporo. Nigdy nie jest ich tyle, żeby wystarczyło na wszystko, ale wydaje mi się, że dziewczyny miały przygotowania na odpowiednim poziomie. Chyba nie byłbym w stanie czegoś zmienić czy poprawić. Może były jakieś pytania o trenerów od strzelectwa, ale to były niuanse. A tak naprawdę, czy było wszystko ok, to odpowiemy sobie po igrzyskach - podsumował. Igrzyska w Soczi rozpoczną się w piątek. Pierwsza konkurencja biathlonowa - sprint mężczyzn na 10 km - rozegrana zostanie w sobotę o godz. 15.30 czasu polskiego.