Wicemistrz olimpijski w biegu ze startu wspólnego z Turynu, pomimo że zaliczył najsłabszy w tym sezonie występ w sprincie, którego jest liderem, awansował na pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Sikora "tradycyjnie" w obu próbach, zarówno w pozycji leżącej, jak i stojącej pudłował w ostatnim strzale. W "stojaku" zaliczył dodatkowo błąd przy trzecim strzale. Tradycyjnie też pobiegł znakomicie, co spowodowało, że w niedzielę w biegu na dochodzenie 12,5 km (początek godz. 11.15 czasu polskiego) wyruszy ze stratą 1.26,8 do Bjoerndalena, ale już do szóstego zawodnika, Francuza Simona Fourcade ma do odrobienia niespełna 37 s. - Pierwszy powód to grupa startowa. Zdecydowałem, że chcę pobiec w pierwszej, co było dużym błędem, ponieważ później zaczęło się oziębiać i były coraz słabsze warunki. Drugi powód to - jak to często bywa w tym sezonie - moje strzelanie - skomentował swój występ Polak. - Wszystkie niecelne strzały nie były spowodowane wiatrem czy sztucznym oświetleniem, ale były to moje błędy i dokładnie wiem jakie. Jutro kolejny start. Wywalczenie miejsca na podium będzie trudnym zadaniem. Ale już bywało i tak, że z dalszych miejsc awansowałem do ścisłej czołówki. Wierzę, że i tak będzie teraz.