W Ruhpolding pod nieobecność lidera Francuza Martina Fourcade'a Norweg odniósł dwa zwycięstwa - w biegu indywidualnym i na dochodzenie. W klasyfikacji generalnej dzieli ich jedynie 49 punktów. Obaj raczej za sobą nie przepadają, słownych przytyków nie brakuje na portalach społecznościowych obu zawodników. Ta "rywalizacja" nabiera rumieńców, im bliżej do rozpoczynających się 7 lutego w Soczi igrzysk olimpijskich. Z kolei na tegorocznych trasach Pucharu Świata raczej się unikają. W Anterselvie ma zamiar wystąpić Fourcade i wydaje się, że pod nieobecność Svendsena powinien dopisać na swoje konto kolejne zwycięstwa. Do tej pory obaj biathloniści wygrali po cztery zawody Pucharu Świata. Norweg napisał nawet w niedzielę na swoim profilu na Facebooku: "4:4". To również zapowiedź tego, co czeka kibiców w Soczi. Triumf w Ruhpolding był dla Svendsena bardzo ważny. Nie tylko ze względu na punkty Pucharu Świata. "Po raz pierwszy od prawie czterech lat udało mi się strzelić "na zero". Bez żadnego pudła. To był mój ostatni start przed walką o olimpijski medal i już nie mogę się jej doczekać" - powiedział Norweg, który sam na siebie mówi "SuperSvendsen". Teraz, oprócz treningu biegowego i na strzelnicy, czekają go także zajęcia z byłym sędzią piłkarskim, legitymującym się licencją FIFA Tomem Henningiem Oevreboe. "Stał się moim trenerem mentalnym, studiował psychologię i świetnie się dogadujemy" - przyznał Svendsen. Najczęściej kontaktują się telefonicznie lub przez Skype'a. Oevreboe zakończył karierę arbitra w maju 2010 roku przez kontuzję kolana. Wcześniej sędziował m.in. półfinał Ligi Mistrzów między Chelsea Londyn a Barceloną.