Pandemia koronawirusa nie zdążyła dotychczas poważnie wpłynąć na terminarz PŚ w tej dyscyplinie, choć w marcu trzeba było odwołać finałową rundę w Oslo-Holmenkollen, a wcześniej skrócić o jeden dzień rywalizację w przedostatniej odsłonie cyklu, właśnie w Kontiolahti. Jednak w sezonie 2020/21 zmiany są już bardziej widoczne. Żeby ograniczyć podróże, w niektórych kurortach odbędą się dwie rundy. Tak będzie właśnie m.in. w przypadku Kontiolahti, gdzie po weekendowych zmaganiach nastąpi trzydniowa przerwa, a później biathloniści ścigać się będą na tych samych trasach. Z terminarza wypadła m.in. próba przedolimpijska w Chinach, planowana na początek marca. Zastąpiono ją dodatkowymi zawodami w czeskim Novym Mescie. Nie jest też jasne, na które areny zostaną wpuszczeni kibice, jeśli w ogóle trybuny będą dla nich otwarte. Na razie zapowiedziano, że w sobotę i niedzielę zawody w Kontiolahti będzie mogło pojawić się maksymalnie 4500 osób na dzień. "To będzie miało większe znaczenie dla innych krajów niż dla nas, np. Niemiec. Może nie w Kontiolahti, bo tam zwykle dużo osób nie przychodzi, ale już np. w Hochfilzen zazwyczaj było pięć czy dziesięć tysięcy niemieckich kibiców" - ocenił w październiku w rozmowie z PAP trener kobiecej kadry Michael Greis. Na 10-21 lutego w słoweńskiej Pokljuce zaplanowano najważniejszą imprezę w tym sezonie - mistrzostwa świata, które wliczają się do PŚ. Jednak wszystkie rundy tej zimy będą istotne, bo miejsce w Pucharze Narodów zdecyduje o tym, ilu reprezentantów dany kraj będzie mógł zabrać do Pekinu. "Chcemy walczyć o czołową dziesiątkę Pucharu Narodów, to pozwoli nam zabrać na igrzyska pięć zawodniczek" - zapowiedział Greis, cytowany w komunikacie Polskiego Związku Biathlonu. Polskę w zawodach kobiecych reprezentować będą na pewno Monika Hojnisz-Staręga, Kamila Żuk i Kinga Zbylut. Na razie nie wiadomo, kto skorzysta z czwartego miejsca startowego, które jest do dyspozycji biało-czerwonych. Do Kontiolahti Greis zabrał też Natalię Tomaszewską, Karolinę Pitoń i Joannę Jakiełę. W kadrze mężczyzn jest na razie pięciu kandydatów na cztery miejsca w zawodach PŚ. Norweski trener Anders Bratli powołał Grzegorza Guzika, Łukasza Szczurka, Andrzeja Nędzę-Kubińca, Marcina Szwajnosa oraz Wojciecha Skorusę. Ten ostatni wciąż czeka na debiut w cyklu. Rozpoczynający się w sobotę sezon będzie pierwszym po erze Martina Fourcade'a. Francuz triumfował w klasyfikacji generalnej siedmiokrotnie w latach 2012-18, a minionej zimy o dwa punkty przegrał walkę o Krzystałową Kulę z Norwegiem Johannesem Thingnesem Boe. Później zakończył karierę. Na trasach biathlonowych nie wystąpi już również triumfatorka trzech edycji PŚ Finka Kaisa Makarainen. Sezon rozpocznie się od rywalizacji w biegach indywidualnych na 20 km mężczyzn i 15 km kobiet w sobotę. Dzień później odbędą się sprinty.