- Na pewno nie jest to taka forma biegowa, której od siebie wymagam, ale biorąc pod uwagę pracę jaką wykonaliśmy na ostatnim zgrupowaniu, wcale mnie to nie dziwi. Świeżość ma przyjść później. Dlatego czekam na kolejne starty, bo wiem, że z czasem będzie coraz lepiej - powiedziała Hojnisz-Staręga.- Nie jest to takie otwarcie sezonu jak w ubiegłym roku, ale nie będę narzekać, bo na tym obiekcie nigdy nie odnotowywałam świetnych rezultatów. Nie wiem, co jest nie tak z tym miejscem, ale staram się nie nastawiać jakoś negatywnie. Mamy jeszcze dwa biegi i może uda się przełamać to fatum - stwierdziła liderka "Biało-Czerwonych", która rok temu zajęła drugie miejsce w biegu indywidualnym w Pokljuce.- Na pierwszy rzut oka warunki mogły się wydawać na dość spokojne, ale wiatr bardzo często zmieniał kierunek. Trzeba było być bardzo uważnym i analizować ułożenie chorągiewek. Dużo dziewczyn, łącznie ze mną, próbowało strzelać "stójkę" z ostatnich stanowisk, które były osłonięte przez stojący obok piętrowy budynek - komentowała 28-letnia biathlonistka.- Cieszę się, że do kolejnego startu mamy aż trzy dni przerwy. Bieg na 15 km, który mamy zaplanowany na czwartek, jest wymagający, więc będzie odpowiedni czas na regenerację. Do tej pory nigdy nie było tak, żebyśmy na inaugurację mieli dwa starty dzień po dniu. Mi osobiście taka zmiana odpowiada, bo występ w sztafecie był dobrym przetarciem przed startem w sprincie. Wcześniej nie mieliśmy za dużo szybkich treningów, więc potrzebowałam takiego wysiłku - zakończyła Hojnisz-Staręga.Oprócz niej, pucharowe punkty zdobyła Kamila Żuk. Utalentowana zawodniczka ukończyła sprint na 28. miejscu. Magdalena Gwizdoń i Kinga Zbylut zajęły odległe lokaty, odpowiednio 57. i 62. Niedzielny sprint wygrała zdobywczyni Kryształowej Kuli w poprzednim sezonie Włoszka Dorothea Wierer.