Hojnisz doskonale zaczęła tegoroczny sezon w Pucharze Świata. Była druga w Pokljuce w biegu indywidualnym na 15 km, w Hochfilzen zajęła piątą pozycję w sprincie i była tuż za podium w biegu pościgowym. W piątek zaczynają się zawody w Novym Mescie na Morawach, gdzie chorzowianka zdobyła kiedyś brązowy medal mistrzostw świata. Olgierd Kwiatkowski, Interia: Czy zastanawiała się pani, skąd wzięła się tak wysoka forma na początku sezonu? Monika Hojnisz, aktualnie piąta zawodniczka klasyfikacji PŚ w biathlonie: - Nie myślę o tym w ogóle. Nie stawiam żadnej diagnozy. Na to przyjdzie czas po zakończeniu cyklu, może całego sezonu. Koryguję pewne rzeczy na bieżąco, ale staram się skupiać na najbliższym starcie. Gdybym roztrząsała za długo pewne sprawy, to mogłabym się pogubić. Koncentruję się na kolejnych celach. Ale jakieś zmiany w treningu, w podejściu do treningu zawsze powodują albo spadek bądź zwyżkę formy. Co takiego stało się u pani? - Zmienił się sztab trenerski. Naszą trenerką jest Nadia Biełowa. Inaczej rozłożone są priorytety treningu. Pewne rzeczy zmieniłam, na przykład kolbę w karabinie. Trenerka zwróciła uwagę na moje ustawienie i stwierdziła, że taka zmiana może przynieść efekt. Wróciłam do kolby, której używałam wcześniej. Być może to wpłynęło na wyższą skuteczność na strzelnicy. Ale podkreślam, nie chcę wyciągać za wcześnie wniosków, bo sezon jest długi. Nie żałuje pani, że taka forma nie przyszła te kilka miesięcy wcześniej, podczas igrzysk w Pjongczangu, choć w Korei zajęła pani szóste miejsce. - Te dziesięć miesięcy to w sporcie szmat czasu. Nie mogę żałować każdego nieudanego startu, każdej porażki. Zawodnik wtedy miałby cały czas pod górkę. Nie wracam do tego, bo i po co. A wraca pani wspomnieniami do Novego Mesta, gdzie przed kilku laty zdobyła pani brązowy medal mistrzostw świata w biegu masowym. Tam też miała pani dobre wyniki jako juniorka. W ten weekend odbędą się tam zawody Pucharu Świata. - Nawet jakbym nie chciała dobrze kojarzyć dobrze tego miejsca, to by mi to wmówiono, że mi tu zawsze dobrze idzie. Nic na to nie mogę już poradzić. Nie mam jakiegoś specjalnego sentymentu do Novego Mesta, to wyniki, które tutaj zrobiłam, wywołały pozytywne emocje. Po dobrych występach na początku sezonu w Pucharze Świata, dobre miejsce w całym cyklu będzie dla pani głównym celem na ten sezon, czy jednak mistrzostwa świata w Oestersund? - Zawsze mamy docelową imprezę i są nimi albo mistrzostwa świata, albo mistrzostwa Europy bądź igrzyska olimpijskie i pod nią się przygotowujemy. Przed sezonem marzyłam sobie, żeby dobrze wystartować w Pucharze Świata. Nie spodziewałam się, że to może aż tak dobrze pójść, ale mogę być tylko zadowolona z tego, że tak to się toczy. Teraz chciałabym, żeby ta forma się utrzymała jak najdłużej, aż do marca, aż do mistrzostw świata. Czy z biathlonu da się wyżyć? Pani, mimo dobrej pozycji, nie ma sponsora indywidualnego. - Nie będę ukrywała, że szukam firmy, która by mnie wspomogła. Nie jest to łatwe. W takiej dyscyplinie jak moja trzeba to robić na własną rękę. Biathlon nie jest popularny. Co do opłacalności? W momencie kiedy robi się wynik na docelowej imprezie, staje się to opłacalne. Ale jeśli do pewnego momentu nie osiągnie się niezłego rezultatu, to pojawia się problem. Brakuje motywacji, zawodnik jest coraz starszy i po prostu nie ma za co wyżyć. Miała pani takie kryzysy, że chciała to rzucić, bo nie było, jak się utrzymać? - Nigdy nie myślałam o sporcie w kategoriach finansowych. Lubię to, co robię, lubię biathlon. Raz, bardzo dawno temu, miałam pewne wątpliwości. Cieszę się, że uporałam się z tym kryzysem i mogę teraz zajmować tak wysokie pozycje w PŚ. Pani partnerem jest biegacz narciarski Maciej Staręga. Czy pomagacie sobie nawzajem? - Raczej mentalnie, psychicznie. Specyfika biegu mojego i Maćka bardzo się różni. On jest sprinterem, ja sprint nie za bardzo lubię. Nie mamy takich możliwości, żeby pobyć razem na zgrupowaniach, czy od siebie się uczyć. W miarę możliwości wymieniamy uwagi na temat samopoczucia, treningu, fizjologii, badań, ale bardziej wspieramy się mentalnie. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski