"Skąd wzięła się taka strata? Trudno powiedzieć. Na trasie czułem się podobnie jak w poprzednich biegach i wydawało mi się, że dobrze pracuję. Po pierwszym strzelaniu dowiedziałem się, jaki mam czas i to zasiało niepokój w mojej głowie. To, że nie lubię tych tras nie jest żadnym usprawiedliwieniem" - skomentował Grzegorz Guzik, który jako jedyny z "Biało-Czerwonych" zakwalifikował się do sobotniego biegu na dochodzenie."Na pewno problemem nie były narty, które były bardzo dobrze przygotowane. Widać to było na zjazdach, gdzie nie traciliśmy do innych zawodników, a czasami wręcz mam wrażenie, że zyskiwaliśmy" - dodał 28-letni biathlonista."Strzelając dwukrotnie na zero spodziewałem się miejsca w pierwszej "30". Niestety trasa zweryfikowała mój dzisiejszy wynik i pokazała, że nie było szansy na taki rezultat. Mam nadzieję, że to był mój słabszy dzień i w sobotę pokażę się z dużo lepszej strony" - podkreślił Guzik.Pozostali Polacy, którzy wzięli udział w sprincie, spisali się jeszcze gorzej. Łukasz Szczurek musiał pokonać dwie karne rundy. Zajął 87. miejsce ze stratą 3.11,6 do Dolla. Andrzej Nędza-Kubiniec fatalnie wypadł na strzelnicy i na biegowej trasie. Na 10 strzałów pomylił się aż pięć razy. Sklasyfikowany został na 99. miejscu z potężną stratą 5.21,8.