Jego nazwisko pojawiło się także na opublikowanej w internecie przez rosyjskiego komentatora telewizyjnego Dmitrija Gubernijewa liście sportowców, trenerów, lekarzy i specjalistów odnowy biologicznej, którzy mogą mieć związek z działaniami łamiącymi przepisy antydopingowe podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Hochfilzen. Podczas niedawnych zawodów Pucharu Świata w tej austriackiej miejscowości lokalna policja przeszukała kwaterę rosyjskiej ekipy i przesłuchała - w roli świadków - 10 osób. Szypulin w ubiegłorocznych MŚ zdobył złoto wraz z kolegami ze sztafety, a także stanął na najniższym stopniu podium w sztafecie mieszanej oraz był dwa razy czwarty w startach indywidualnych.Oskarżenia o doping stanowczo odrzucił."Nigdy nie złamałem przepisów antydopingowych. Zawsze sumiennie podchodziłem do wszystkich testów i ich wyniki były po mojej myśli. Zachodzą teraz rzeczy, których nie rozumiem. Jestem bardzo wściekły, że wciąż trwa swoiste polowanie na czarownice, podkopujące zaufanie do mnie jako czystego sportowca, nie tylko w walce z dopingiem, ale i kwestionujące wartość całego naszego sportu" - zaznaczył dwukrotny medalista olimpijski w sztafecie, zdobywca siedmiu medali mistrzostw świata oraz zwycięzca 11 zawodów Pucharu Świata.Szypulin był w szerokiej grupie sportowców, którzy z powodu zawieszenia Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego nie wystąpili w tegorocznych igrzyskach w Pjongczangu."Karano mnie, a nigdy nie postawiono mi żadnych zarzutów. Wykluczono nas bezpodstawnie z igrzysk, do których byłem świetnie przygotowany. To najważniejsza z kilku przyczyn rozgoryczenia i w konsekwencji zakończenia kariery" - zaznaczył na konferencji prasowej w Moskwie.