W niedzielę wieczorem w hotelu Holmenkollen Park Hotell, zlokalizowanym tuż obok słynnej skoczni, odbywał się bankiet z udziałem zawodników i działaczy, wydany przez międzynarodową federacją biathlonu (IBU). Uczestniczyło w nim ponad 400 osób. O północy przyjechała policja i straż pożarna z powodu włączonego alarmu przeciwpożarowego. - Towarzystwo było tak rozbawione, że wręcz ucieszyło się na widok policji. Na sali bankietowej odbywały się tańce, a w recepcji stał tłum roześmianych ludzi śpiewających chórem próbując przekrzyczeć wyjący alarm. Z nikim nie można było się porozumieć, więc zdecydowaliśmy o przymusowym zakończeniu tej imprezy, pomimo że miała charakter zamknięty - opisali funkcjonariusze policji w rozmowie z telewizją NRK. - Po oględzinach miejsca stwierdzono, że wszystkie alarmy przeciwpożarowe w hotelu zostały uruchomione. Prawdopodobnie przez tę samą osobę, która naciskała guziki alarmu na wszystkich piętrach. Wyraźnie ktoś sądził, że się świetnie bawi. Sprawcy nie znaleziono - skomentowała rzeczniczka organizatorów Emilie Nordskar. Hotel odmówił komentarza powołując się na prywatność gości.