Sikora stawia pierwsze kroki pod opieką mistrza Tomasz Sikora poważną przygodę z biathlonem rozpoczął w wieku już 15 lat, kiedy zapisał się do SKS Ryfama Rybnik, gdzie jego pierwszym trenerem był Serafin Janik. W tym klubie trenował do 1993 roku, po czym przeniósł się do Biathlonu Chorzów, a następnie do Dynamit Chorzów. W 1992 dwukrotnie zdobył złoty medal mistrzostw polski juniorów. Dobre wyniki spowodowały, że trafił do reprezentacji Polski trenowanej przez Aleksandra Wierietielnego. Tego samego, pod którego opieką Justyna Kowalczyk odniosła swoje największe sukcesy sportowe. Po krajowym sukcesie przyszedł czas na debiut w Pucharze Świata. W norweskim Lillehammer zajął 42. miejsce, ale na pierwszy sukces nie trzeba było długo czekać. Sikora w biegu indywidualnym w austriackim Bad Gastein był trzeci. Na złoto musiał czekać i pracować kolejne dwa lata. 16 lutego 1995 roku jako pierwszy w historii Polak Sikora zdobył złoty medal mistrzostw świata, wygrywając bieg indywidualny na mistrzostwach świata w Anterselvie. Forma rosła, a Polak zdobywał medale mistrzostw świata także w sztafecie. I chociaż debiut na pierwszych igrzyskach nie był udany - Sikora w Lillehamer zajął 32. miejsce w sprincie z trzema pomyłkami na strzelnicy - to można było mieć nadzieję, że najlepszy czas dopiero nadchodzi. Niezapomniane igrzyska w Turynie: nic nie wskazywało na sukces Igrzyska Olimpijskie w Turynie 2006 zaowocowały wybuchem talentu Justyny Kowalczyk. Ta w piątek 24 lutego, w ostatnim swoim występie na tych igrzyskach w Pragelato zdobyła swój pierwszy olimpijski medal, wywalczając brąz w biegu na 30 km techniką dowolną ze startu wspólnego. Dzień później kibice przeżywali jeszcze większą radość. W sobotę Sikora startował w biegu masowym na 15 km. Ta konkurencja debiutowała w programie ZIO. Sikora raczej nie liczył na złoty medal, ale na dobry wynik. Koniec końców biegał w cieniu wspaniałego Ole Einara Bjørndalena. Ten w karierze zdobył 13 krążków podczas igrzysk, a cztery lata wcześniej na igrzyskach w Salt Lake City zdobył cztery złote medale! Tomasz Sikora rywalizował również z Michaelem Greisem. Ten w Turynie podczas pierwszego dnia zawodów sięgnął po złoto w biegu indywidualnym. O 16 sekund wyprzedził Bjørndalena. Swój drugi złoty medal na igrzyskach zdobył w składzie niemieckiej sztafety. Niemiec był w doskonałej formie. Tomasz Sikora musiał wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Bez wątpienia było o to trudno, bo igrzyska dla Sikory nie były dotąd udane. Jak wspominał po latach biathlonista, przez całe igrzyska w Turynie doskwierał mu ogromny ból zatok i spał tylko przez trzy-cztery godziny. Sobota, która zmieniła życie Tomasza Sikory Przed sobotnim finałem Sikora postanowił zmienić taktykę. Zamiast gonić za rywalami, postanowił poświęcić więcej czasu na strzelania i z okrążenia na okrążenie próbować przyspieszać. Ta taktyka okazała się bardzo skuteczna. Po trzech strzelaniach Sikora nie spudłował ani razu. W decydującym momencie pojawił się na strzelnicy z Bjørndalenem. Tomasz Sikora niestety spudłował, co oznaczało rundę karną, ale Norweg spudłował aż dwukrotnie, co sprawiło, że Polak zyskał przewagę nad rywalem. Widowisko oglądało się z zapartym tchem nie tylko dzięki wydarzeniom na trasie, ale także dzięki znakomitej pracy komentatorów - Tomasza Jarońskiego i Krzysztofa Wyrzykowskiego. To z ich ust padło wtedy niezapomniane zaklęcie "skuś baba na dziada" czy "rach ciach ciach ciach!". W wyścigu bezkonkurencyjny i bezbłędny okazał się Greis. Polak w pewnym momencie wyścigu musiał zdecydować, czy atakować pierwsze miejsce i Niemca, czy bronić drugiej pozycji i uciekać Bjørndalenowi. Wybrał tę drugą opcję. Na metę Sikora wjechał ze łzami na twarzy. Za Greisem był tylko 6,3 sekundy. Po przejechaniu linii mety padł na śnieg, a narty z butów musieli ściąg mu organizatorzy! Występ Sikory był niesamowity i niezwykły, a do Polski mógł przywieźć srebrny medal. Tego w domu już jednak nie ma, ponieważ oddał medal na charytatywną licytację.