Żuk, która w listopadzie skończyła 20 lat, miała ogromną przewagę nad pozostałymi zawodniczkami. Srebrna medalistka Anna Krywonos z Ukrainy miała do niej ponad trzy minuty straty. "Na pewno po takim zwycięstwie będę uważana za faworytkę w kolejnych startach. Sama na siebie nałożę trochę większe oczekiwania. Wiem jednak, że będzie ciężko. Trzeba będzie znów wyłączyć myślenie o wyniku i skupić się na najprostszych rzeczach, a powinno być dobrze" - powiedziała zawodniczka AZS AWF Katowice, cytowana w komunikacie Polskiego Związku Biathlonu. Żuk przyznała, że nadal nie wierzy w sukces, jaki osiągnęła. "Jestem w ogromnym szoku. Wciąż jeszcze do mnie nie dociera to co się stało. W czasie biegu jedyną informację o miejscu dostałam na drugim okrążeniu. Dowiedziałam się, że jestem w czołowej dziesiątce i mam dalej wykonywać swoją robotę. Później trenerzy chyba przemyśleli sprawę i stwierdzili, że lepiej będzie już nic mi nie mówić. Sama wiedziałam, że muszę przypilnować strzelania, bo w biegu indywidualnym nawet dwie minuty kary to może być już za dużo" - relacjonowała. Był to jej drugi występ na imprezie w Estonii. We wtorek wystartowała w sztafecie 3x6 km. Wraz z Natalią Tomaszewską (AZS AWF Katowice) i Kamilą Cichoń (IKN Górnik Iwonicz-Zdrój) zajęła piąte miejsce. Był to najlepszy wynik "Biało-Czerwonych" od 19 lat. W 1999 Magdalena Grzywa, Magdalena Gwizdoń i Adrianna Babik zdobyły srebrny medal. "Jeszcze na pierwszym treningu w Otepaeae, przy temperaturze minus 10 stopni Celsjusza, czułam się naprawdę fajnie. To, co się wydarzyło później, to już nie dla mnie. Podczas sztafety przy prawie minus 20 stopniach nie byłam w stanie pokazać nawet 50 procent swoich możliwości. Sparaliżował mnie mróz. Nie mogłam się rozgrzać, zmusić do wysiłku, że już nie wspomnę o samym strzelaniu. Modliłam się, żeby warunki się poprawiły, bo przy takim mrozie w biegu indywidualnym będzie mi ciężko. Na szczęście temperatura się podniosła, dzisiaj było tylko minus 11, więc naprawdę przyzwoicie i wielu zawodniczkom, w tym mnie, to pomogło" - podkreśliła Żuk. Biathlonistka reprezentowała Polskę na zakończonych w niedzielę igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Wystąpiła tam tylko raz - w sztafecie mieszanej 2x6 + 2x7,5 km. Biegła na drugiej zmianie i ukończyła ją na siódmej pozycji, ale "Biało-Czerwoni" ostatecznie zajęli dopiero 16. miejsce. "To, że nie przestawialiśmy się do końca na czas koreański spowodowało, że po powrocie nie miałam większego problemu ze zmęczeniem. Owszem, nogi po tej trwającej 35 godzin podróży do Estonii trochę dokuczają, ale jak widać nie na tyle, żeby przeszkodzić w skutecznej walce" - powiedziała Żuk. W stawce 70 zawodniczek Cichoń zajęła 19., a Tomaszewska 25. lokatę. To pierwszy medal dla "Biało-Czerwonych" w Otepaeae, ale zawody są dla Polaków i tak dość udane. Miejsca w czołowej dziesiątce udało się też zająć Wojciechowi Janikowi (UKN Melafir Czarny Bór) w biegu indywidualnym juniorów młodszych na 12,5 km (siódma pozycja) oraz Przemysławowi Pancerzowi (AZS AWF Wrocław) w biegu indywidualnym juniorów na 15 km (ósma). Ósma była sztafeta juniorek młodszych 3x6 km, a dziesiąta - sztafeta juniorów 4x7,5 km. Obie grupy wiekowe czekają jeszcze starty w sprintach i biegach na dochodzenie. Zawody w Estonii potrwają do niedzieli.