Transmisja z biegu masowego w stacji Eurosport 1 (godz.13.00). W sprincie zajęła odległe, 60. miejsce, ale z trzema pudłami na strzelnicy nie mogło być lepiej. Wszystkim naszym zawodniczkom ten start zupełnie nie wyszedł, co odbiło się na biegu pościgowym. - Zrezygnowałam z "szarpania" na ostatniej pętli w sprincie. Po prostu biegłam spokojnie do mety i brałam pod uwagę, że jeżeli będę około 60. miejsca, to nie wezmę udziału w biegu pościgowym. Odpuściłam go, żeby zostawić siły na bieg indywidualny - stwierdziła Krystyna Guzik. Okazało się, że to była dobra decyzja, bo występ w tej konkurencji, przynajmniej na razie, okazał się najlepszy w reprezentacji Polski, biorąc pod uwagę starty indywidualne. Krystyna Guzik otarła się o medal. Jeden jedyny niecelny strzał pozbawił jej miejsca na podium. Co ciekawe, 32-letnia biathlonistka nie lubi tej konkurencji. - Cieszę się, że w końcu mi wyszedł. Nie lubię biegu indywidualnego, ponieważ jestem typem zawodnika, który musi mieć bezpośrednią rywalizację. Wtedy zupełnie inaczej biegam, gdy mam obok siebie te najlepsze zawodniczki. Potrafię się ich trzymać i osiągam lepsze czasy, niż jak startuję sama i nie mam się kogo uczepić. Nie potrafię dobrać wtedy dobrać odpowiedniego tempa biegu. Czasami wydaje się, że biegnę szybko, a okazuje się, że ten czas nie jest taki, jak powinien być. Wolę biegać też z tymi najlepszymi w "czubie". Nie czuję takiego zmęczenia, trzymam z nimi jedno tempo. Na przykład w Antholz na ostatnim okrążeniu nie pozwoliłam, żeby Gabriela Soukalova mnie minęła - tłumaczyła Guzik, która miała duże obawy przed najdłuższym biathlonowym biegiem. - Trasa w Oslo jest mordercza, bo trzykilometrowa pętla jest bardzo wymagająca i przed startem miałam wątpliwości, czy sobie na niej poradzę. Nie ma gdzie odpocząć. Jest jeden moment zjazdu i drugi do strzelnicy, ale tam jest tylko chwilka. Dochodzi też przestawienie się z intensywnego biegu do wyciszenia się podczas strzelania. Na dodatek nie można sobie pozwolić, żeby tętno spadło za nisko przed strzelaniem. Jesteśmy przyzwyczajeni do strzelania na wyższym tętnie i jak za bardzo spadnie, to zaburzy mój rytm strzelecki i to, co mam wypracowane - dodała. W sztafecie "Biało-czerwone" zajęły czwarte miejsce ustępując tylko takim potęgom jak Norwegia, Francja i Niemcy. - Gospodarze mistrzostw świata dążyli do tego, żeby przygotować szczyt formy właśnie na zawody u siebie. Są jedną z najlepszych ekip i wiedziałam, że wybuchną kosmiczną formą i ciężko będzie z nimi walczyć. Trzy ekipy, które były przed nami, mają o wiele większe środki na przygotowania. My możemy sobie o takich pomarzyć. Biorąc pod uwagę to wszystko, to naprawdę zrobiłyśmy duży postęp. Wygrywając też z innymi silnymi federacjami, jak Rosja czy Czechy - zaznaczyła liderka polskiej reprezentacji. Guzik podkreśliła dobrą pracę serwismenów. - W tym sezonie jestem mile zaskoczona. Wiele startów miałyśmy z bardzo dobrze przygotowanymi nartami. Na przykład w Antholz mijałam Niemki na zjazdach i z takim nartami można walczyć. Uważam, że to było jednym z powodów, że te wyniki są lepsze. Szkoda strzelania, bo pewnie częściej mogłabym być na podium - zakończyła. Robert Kopeć, Oslo