Niespełna 22-letnia Hojnisz, studentka katowickiej AWF, w środę została zaproszona na spotkanie z władzami rodzinnego Chorzowa. Dostała od prezydenta Andrzeja Kotali m.in. laptopa, aby mogła być zawsze w kontakcie z najbliższymi. Miejscowi filateliści pytali o zgodę na wydanie znaczka lub kartki z wizerunkiem zawodniczki. Hojnisz najpierw wywalczyła brąz MŚ w biegu na 12,5 km ze startu wspólnego (Nove Mesto, Czechy), a potem w Bańsko (Bułgaria) zdobyła złoto w biegu na dochodzenie na 10 km, oraz brązowe medale w biegu na 15 km i sprincie na 7,5 km. - Tego brązu na MŚ nikt się nie spodziewał, zwłaszcza ja. Już sam start w tak doborowym gronie był dla mnie przeżyciem i ogromnym zaszczytem - wspominała zawodniczka, która 3 marca wyjeżdża na zawodu Pucharu Świata do Soczi (Rosja). Polski Związek Biathlonu nie miał wystarczających środków, by wysłać cztery Polski na te zawody (trzy reprezentantki z racji miejsc rankingowych mają dofinansowanie z IBU (Międzynarodowa Unia Biathlonu). - Miłą niespodziankę sprawił Eurosport i zasponsorował mi wyjazd, za co jestem wdzięczna. To próba przedolimpijska i dla każdego zawodnika ważny start, dający możliwość zapoznania się z trasami. Być może będę miała okazję wystartować tam w olimpiadzie za rok - zaznaczyła biathlonistka. Zadowolona, dumna i szczęśliwa była mama medalistki, Renata. - Rywalizację podczas MŚ obserwowaliśmy na miejscu, w Novym Mescie. Bo medalu był wielki płacz z radości. Nie potrafiłam się przez tydzień pozbierać. To ukoronowanie lat ciężkiej pracy Moniki. Nie spodziewaliśmy się tego sukcesu. Trener chyba też nie. Wyglądał, jakby za chwilę miał dostać zawału - powiedziała. Monika od początku swojej przygody z biathlonem trenuje pod okiem obecnego szkoleniowca kadry Adama Kołodziejczyka. - To z nim pojechała na swój pierwszy - letni - obóz z klubem. I tak jej się spodobało, że zimą zaczęła stawiać pierwsze kroki na nartach. W naszym, chorzowskim parku, wzięła ze sobą starsza siostrę, która też teraz trenuje biathlon - dodała pani Renata. Monika przyznała, że podczas ME musiała sobie radzić z presja, bo zdawała sobie z oczekiwań. - Udało się o tym nie myśleć i efekty były bardzo dobre. Sukcesy utwierdzają mnie w przekonaniu, ze praca nie poszła na marne - skomentowała zawodniczka katowickiego Lidera. Z laptopa się ucieszyła, bo - jak wyznała - jest internetowym nałogowcem.