Weronika Nowakowska-Ziemniak, Krystyna Guzik oraz Magdalena Gwizdoń wypracowały sobie swoją postawą w MŚ prawo występu w biegu na dystansie 12,5 km, natomiast Hojnisz zabrakło naprawdę niewiele. Najmłodsza w polskiej kadrze zawodniczka dostałaby się do biegu, gdyby zdobyła o pięć punktów więcej. Biathlonistka UKS Lider Katowice nie ukrywa, że nie ma większych nadziei, że coś się pod tym względem zmieni. "To są mistrzostwa świata. Nie wiem, co by się musiało stać, żeby ktoś zrezygnował..." - ucięła 23-letnia Hojnisz. Podobnego zdania jest Nowakowska-Ziemniak, która w Kontiolahti sięgnęła już po srebrny i brązowy medal. "Na głównych imprezach rzadko się ktoś wycofuje, tym bardziej, że to ostatnia konkurencja MŚ, więc nikt się nie oszczędza na sztafetę czy cokolwiek innego. To także pewne punkty do Pucharu Świata. Życzę Monice, żeby mogła wystartować, ale oceniając sytuację +na zimno+ sądzę, że prawdopodobieństwo jest małe" - prognozowała. Przypomniała jednak podobną sytuację z 2009 roku. Gdyby się powtórzyła, Hojnisz wzięłaby udział w niedzielnym biegu. "Pamiętam takie mistrzostwa świata w Pyongchang, ale tam były tragiczne warunki na trasie i na strzelnicy. Byłam wtedy czwartą rezerwową, a ostatecznie pierwszą, która nie wystąpiła w biegu ze startu wspólnego. Czyli trzy zawodniczki przede mną weszły. Wszystko się może zdarzyć, nakłada się zmęczenie..." - powiedziała Nowakowska-Ziemniak. Ostateczna lista startowa zostanie ogłoszona na dwie godziny przed rozpoczęciem zawodów. "Przygotowujemy Monikę tak, jakby miała wziąć udział w tym biegu" - poinformowała prezes Polskiego Związku Biathlonu Dagmara Gerasimuk. Do niedzielnej konkurencji zakwalifikowały się wszystkie medalistki z Kontiolahti, 10 zawodniczek z czołówki klasyfikacji generalnej PŚ oraz 13 najlepiej punktujących w MŚ. Tej ostatniej grupie przewodzi Guzik, która lubi ścigać się z konkurentkami na trasie. "Jestem typem zawodnika, który musi mieć bezpośrednią rywalizację. Zupełnie inaczej wtedy biegam, budzi się we mnie agresja i osiągam dobre czasy. W biegu indywidualnym nie do końca potrafię wywołać w sobie ten efekt sama. Przeważnie kończy się to tak, że przybiegam na metę i okazuje się, że mogłabym pokonać kolejne 15 km" - wyjaśniła. Po nieudanym występie w piątkowej sztafecie trudno ocenić, z jakim nastawieniem Polki przystąpią do ostatniej konkurencji. Tuż po zejściu z trasy Nowakowska-Ziemniak przyznała: "Trudno będzie biec, rozpamiętując nieudany poprzedni występ". Kilka godzin później wypowiedziała się jednak na Facebooku bardziej optymistycznie. "Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i, choć przykro, to trzeba nadal robić swoje. Meta każdego jednego wyścigu jest jednocześnie startem kolejnego... Więc nie ma czasu na smutki. Kiedy mi ciężko emocjonalnie, podchodzę do sprawy zadaniowo - tak czynię i dziś" - napisała. Najtrudniejsza wydaje się sytuacja Magdaleny Gwizdoń, odpowiedzialnej za piątkowe niepowodzenie całej drużyny. "Nie rozmawiałem z nią zbyt długo, to musi sobie trochę +poleżeć+... Nie warto ryzykować przy takich emocjach, które teraz są już inne niż w piątek. Wtedy można było powiedzieć za dużo, zdenerwować się i pokłócić. A trzeba to jednak przeanalizować w inny sposób" - przyznał trener kadry Adam Kołodziejczyk. Nowakowska-Ziemniak ruszy z trzecim numerem startowym i u swego boku będzia miała dwie złote medalistki konkurencji indywidualnych - Francuzkę Marie Dorin Habert (sprint i bieg na dochodzenie) oraz Rosjankę Jekaterinę Jurłową (bieg indywidualny na 15 km). Guzik ruszy z numerem 18., a Gwizdoń - z 22. Transmisja na żywo od 13.30 w Eurosporcie oraz w Polsacie Sport. Z Kontiolahti Maciej Machnicki