Służba nie drużba - tę zasadę najwyraźniej wyznaje ośmiokrotny mistrz olimpijski. Od września ubiegłego roku Ole Einar i jego małżonka Daria Domraczewa są odpowiedzialni za przygotowanie reprezentacji Chin w biathlonie do najbliższych IO. Igrzyska w Pekinie zbliżają się wielkimi krokami, a dla nikogo w Chinach, dla samego Ole Einara szczytem marzeń z pewnością nie jest 53. lokata na świecie, jaką w zakończonym przedwcześnie ostatnim sezonie zajął Fangming Cheng, który przy bezbłędnym strzelaniu potrafił wskoczyć na 16. miejsce, na zawodach w Novym Meście. Dla porównania dodajmy, że najlepszy spośród Polaków w klasyfikacji generalnej był jeszcze niżej - na 72. miejscu. Chińczycy proponowali Bjoerndalenowi, aby przez internet nadzorował przygotowania. On jednak odmówił, postanowił dołączyć do podopiecznych. Gdy tylko złagodzono rygory związane z pandemią, zaplanował podróż. Wylot z Mińska, gdzie z małżonką mieszka Ole Einar nie był łatwy, linie lotnicze w większości jeszcze nie funkcjonują, przepadały bilety jeden za drugim. Podróż pociągiem trwałaby 10 dni. W końcu się udało. - W piątek wylatuję, przez Wiedeń. W sobotę dotrę do Chin. Cholernie się z tego cieszę, przecież tyle lotów zostało odwołanych, że nawet przestałem czekać na te skutecznie - ogłosił Bjoerndalen w rozmowie z norweską TV2. Domraczewa i ich trzyletnia córka Ksenia na razie pozostaną w Mińsku. Dołączą do głowy rodziny przy pierwszej okazji. Zostają z uwagi na rygory kwarantanny. Nie wiadomo, czy Ole Einar nie będzie jej musiał przechodzić dwukrotnie - najpierw po wylądowaniu, a później po dotarciu na obóz w górach Baishan. Chińczycy rygorystycznie przestrzegają kwarantanny. Przez jej okres Ole Einar nie będzie mógł opuszczać pokoju, żywność będzie mu dostarczana bez kontaktu z innymi osobami. Zatem z trzech miesięcy, jakie legenda zamierza spędzić w Państwie Środka być może jeden spędzi w zamknięciu. - Nic nie szkodzi. Mam zaplanowany każdy dzień, zabieram książki, będę miał zestaw do ćwiczeń, a sama moja obecność w takiej bliskości doda zawodnikom otuchy i motywacji w ciężkiej pracy, jaką przyjdzie nam teraz wykonać - zapowiada Bjoerndalen. Wszystkie liczące się ekipy w biathlonie w maju organizują obozy przygotowawcze, na których budują bazę formy fizycznej, by znieść trudy morderczego sezonu. - Dla chińskich zawodników sama obecność trenera na miejscu jest bardzo ważna. Taką mają filozofię. A letnie przygotowania są kluczowe. Już i tak straciliśmy sporo czasu, przez co musieliśmy zrezygnować z kilku obozów w Europie. W Chinach jest problem ze znalezieniem miejsc do trenowania, ale oni rozwiązują problemy błyskawicznie. Nie mamy wyjścia - igrzyska się zbliżają - tłumaczy Norweg. Chińczycy liczą na zdobycie w biathlonie chociaż jednego medalu olimpijskiego. MB