Sobotnie biegi pościgowe rozpoczynały się z opóźnieniem, bo warunki na trasie były bardzo ciężkie. Zawodnicy i zawodniczki bardzo narzekali na to, jak przygotowana jest trasa. Niestety nie brakowało wywrotek i upadków, a samo bieganie momentami sprawiało biathlonistom trudności. W rozmowie z norweską telewizją NRK Johannes Thingnes Boe nie gryzł się w język i winę za stan trasy zrzucił na organizatorów. - Możemy mówić o organizacyjnym skandalu. Całkowicie przegapili przygotowanie trasy - powiedział multimedalista największych światowych imprez. Czytaj także: Kamila Żuk z pierwszym punktami PŚ w tym sezonie - Te warunki to jakiś żart - grzmiał z kolei na mecie Szwed Jesper Nelin. Jego rodak Sebastian Samuelsson dodawał, że organizatorzy mieli dobre warunki do pracy i mogli lepiej przygotować trasę, ale zwyczajnie sobie z tym nie poradzili. Po biegu kobiet, który nastąpił później, sytuacja wcale nie była lepsza. Obrazek z wykończoną i biegnącą ciężko Denise Herrmann-Wick, na długo zapisze się w pamięci kibiców. W niedzielę czekają nas biegi ze startu wspólnego. Pozostaje mieć nadzieję, że organizatorzy wsłuchali się w głos zawodników i spróbują lepiej przygotować trasy. W innym wypadku znów mogą być kłopoty.