Józef Gąsienica-Sobczak to duma Kościeliska. Za kilka dni, a dokładnie 13 lipca, będzie okazja, by osobiście mu o tym powiedzieć, bowiem na stadionie biathlonowym w Kirach szykowana jest impreza z okazji 90. urodzin tego wybitnego sportowca. A wszystko przy okazji spotkania w ramach projektu "Biathlon dla każdego". "Juha", bo tak go nazywano, przeżył trudne lata okupacji. Gdy wybuchła wojna, miał zaledwie pięć lat. Wojenna zawierucha zabrała mu lata dzieciństwa. Miesiącami żył w strachu i głodzie. O uprawianiu sportu w ogóle nie mogło być mowy. Ogrom kontrowersji. Wyniki anulowane. Polski związek wydał oświadczenie Karierę sportową zaczął w wieku 19 lat Do sportu trafił dopiero w wieku 19 lat. Dzięki temu mógł dostać buty i porządne ubrania. To była jedna z pokus, by spróbować. Sił mu nie brakowało, bo od dziecka zasuwał na roli. Szybko wyrósł na czołową postać CWKS Zakopane w biegach narciarskich. Zanim jednak założył dwie wąskie deski, to próbował swoich sił w lekkoatletyce w rzucie dyskiem i pchnięciu kulą. Miał jednak surową technikę i świata nie zawojował. Postawił zatem na biegówki. Dwa lata zajęła mu nauka biegów narciarskich. To jednak nie przeszkodziło mu w 1956 roku pojechać na swoje pierwsze zimowe igrzyska olimpijskie do Cortiny d'Ampezzo. Tam zajął 44. miejsce na 15 kilometrów i dziewiąte - wraz z: Józefem Rubisiem, Tadeuszem Kwapieniem i Andrzejem Mateją - w sztafecie 4×10 km. - To był dla mnie szok. Trochę najedliśmy się wstydu, bo nie mieliśmy nawet porządnych butów, a każdy z nas miał tylko dwie pary nart. Dali ubranie i przyszyli orła. To było rzeczywiście coś - opowiadał. Rok później polska sztafeta na zawodach w Le Brassus, które zawsze miały obsadę równą mistrzostwom świata, Biało-Czerwoni stanęli na podium. W 1960 roku pojechał na swoje drugie igrzyska do wymarzonych Stanów Zjednoczonych, bo impreza odbywała się w Squaw Valley. Tam wystąpił tylko w biegu na 30 km, w którym zajął 34. miejsce. Zmienił dyscyplinę i zaczął odnosić sukcesy Rok później przeniósł się do biathlonu, który przebojem wdarł się do świata sportu. Był w klubie wojskowym, więc siłą rzeczy musiał spróbować swoich sił w nowej dyscyplinie sportu, która zresztą mu się spodobała. I tak musiał się uczyć nowej dyscypliny sportu. Już w pierwszym starcie w mistrzostwach świata w 1961 roku zajął 13. miejsce indywidualnie i piąte w starcie drużynowym. Trzy lata później pojechał na swoje trzecie igrzyska, ale pierwsze w roli biathlonisty. W Innsbrucku zajął 20. miejsce. Tam jechał jednak w znakomitej formie biegowej i strzeleckiej. Na jednym ze zjazdów zaliczył upadek. Na strzelnicy nie wpakował do tarczy ani jednego pocisku. Dopiero jednak przy kolejnym strzelaniu uprzytomnił sobie, że prawdopodobnie w czasie upadku uszkodził celownik w karabinie. Kilka lat później, kiedy Polacy zmienili ciężkie karabiny - pamiętające czasy drugiej wojny światowej - na takie, jakie używali zawodnicy ZSRR, pojawiły się medale. W 1965 roku w Elverum Polacy zajęli trzecie miejsce. To były jednak zawody, które nie do końca są uznawane za oficjalne mistrzostwa świata. Wtedy nie były to zawody sztafet. Liczyła się suma czasów trzech najlepszych zawodników. Rok później w Garmisch-Partenkirchen Biało-Czerwoni zostali wicemistrzami świata. Srebrny medal indywidualnie wywalczył też Gąsienica-Sobczak. W 1968 roku "Juha" wystąpił w swoich czwartych zimowych igrzyskach olimpijskich, ale w Grenoble nie ukończył biegu indywidualnego z powodu problemów z karabinem. W sztafecie już nie wystąpił. W wieku 34 lat Gąsienica-Sobczak zakończył sportową karierę i wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W sumie spędził tam ładnych kilka lat, pracując w rzeźni. Wnuczka "Juhy" też wystąpiła w igrzyskach W 2022 roku wnuczka "Juhy" Aleksandra Michalik wystąpiła w zimowych igrzyskach olimpijskich. Nie poszła jednak w ślady dziadka i nie startowała w biathlonie, ale w snowboardzie. W Pekinie, 54 lata po ostatnim olimpijskim starcie Gąsienicy-Sobczaka, zajęła 24. miejsce w slalomie gigancie równoległym. Warto wspomnieć, że siostrzeńcem "Juhy" jest znany muzyk Sebastian Karpiel-Bułecka.