Svendsen w sobotnich zmaganiach na 10 km zajął 36. miejsce. Po przekroczeniu mety 31-letni biathlonista padł na ziemię i przez pewien czas leżał bez ruchu. Przez kilka minut pomocy udzielały mu służby medyczne, a organizatorzy zasłaniali akcję ratunkową za pomocą płachty materiału przed kamerami i widzami. Czterokrotny mistrz olimpijski opuścił miejsce rywalizacji, wspierając się na ramionach lekarzy norweskiej ekipy. "To było okropne doświadczenie i też trochę zawstydzające, że byłem w szpitalu, gdy inni świętowali zdobyte medale" - przyznał w wywiadzie udzielonym norweskiej telewizji NRK Svendsen. 12-krotny mistrz świata opuścił niedzielny bieg na dochodzenie na 12,5 km. Jak jednak zapewnił, w czwartek zamierza wystartować. "Jestem znów gotowy do walki" - podkreślił. Według lekarza norweskich biathlonistów Pettera Soerensena sobotnie zasłabnięcie to prawdopodobnie efekt spadku ciśnienia krwi, który był wynikiem zmęczenia i wysokiej temperatury powietrza. Zawodnik wznowił treningi, a kolejne badania nie wykazały żadnych niepokojących zmian.