W klasyfikacji tej konkurencji w Pucharze Świata, przed ostatnimi zawodami, Boe ma 10 punktów przewagi nad najlepszym z rywali - Austriakiem Simonem Ederem. Biorąc pod uwagę formę Norwega w tym sezonie - wygrał 13 z 20 zawodów, licząc wszystkie konkurencje indywidualne - wydaje się, że utrzymanie pozycji lidera będzie tylko formalnością. Boe rozpoczął udział w MŚ od zdobycia złotego medalu wraz z drużyną w sztafecie mieszanej, a dwa dni później zajął pierwsze miejsce w sprincie. W biegu na dochodzenie sięgnął "tylko" po srebro, bowiem niespodziewanie wyprzedził go Dmytro Pidruczny. Ukrainiec sam był zaskoczony swoim sukcesem. - Nie dociera do mnie, czego dokonałem. Nie mogę uwierzyć, że potrafiłem ukraść złoty medal komuś takiemu jak Johannes - mówił na konferencji prasowej. Przed Norwegiem, który w niedzielę zapewnił sobie końcowy triumf w klasyfikacji generalnej PŚ, jeszcze cztery szanse medalowe. Poza biegiem na 20 km, Boe ma wystartować jeszcze w supermikście, sztafecie 4x7,5 km oraz w biegu ze startu wspólnego. Przed imprezą w Szwecji zapowiedział, że jego celem jest wywalczenie siedmiu krążków. Środowe zawody zaplanowano na godzinę 16.10. Wystartuje w nich trzech Polaków: Grzegorz Guzik, Łukasz Szczurek i Andrzej Nędza-Kubiniec. "Biało-Czerwoni" nie liczą się w walce o czołowe lokaty. Mistrzostwa w Oestersund zakończą się 17 marca.