Robert Kopeć, Interia: Emocje po mistrzostwach świata w Anterselvie opadły. Chłodnym okiem, z perspektywy paru dni, jak pan oceni start "Biało-Czerwonych"?Tomasz Sikora, wicemistrz olimpijski z Turynu, ekspert i komentator Eurosportu: Oceniam bardzo pozytywnie. Biorąc pod uwagę ubiegłoroczne mistrzostwa świata, to wyniki są nieporównywalne. Poza tym, trzeba wziąć poprawkę na to, że Michael Greis, który prowadzi nasze dziewczyny, pracuje dopiero pierwszy sezon. Dopiero je poznaje i takim prawdziwym sprawdzianem, celem, będą igrzyska olimpijskie za dwa lata. Tak to powinno wyglądać. Fajnie, że już w pierwszym roku jego pracy są takie wyniki, a po drugie dziewczyny są bardzo zadowolone i pozytywnie nastawione. Nie słyszałem ani jednej złej opinii na temat współpracy z trenerem, a wiemy, że w przeszłości bywało z tym różnie.Monika Hojnisz-Staręga potwierdziła przynależność do światowej czołówki, zajmując czwarte miejsce w biegu ze startu wspólnego i szóste w biegu indywidualnym. Nie czuje pan lekkiego niedosytu, że tak niewiele zabrakło do upragnionego podium?- Nie mam niedosytu. Przede wszystkim ważne, że Monika walczyła do samego końca. Wiemy doskonale, że mogła w tych biegach zdobyć medal. Ktoś okazał się lepszy. Tak jak kiedyś powiedział Ole Einar Bjoerndalen: Jestem superprzygotowany, ale nie wiem, jak przygotowani są rywale. W każdym sporcie, nie tylko w biathlonie, tak bywa. Cieszy to, jak zaprezentowała się sztafeta. Wszystkie stanęły na wysokości zadania. Magda Gwizdoń, trzeba powiedzieć sobie wprost, najlepsze lata ma już za sobą, ale ten jej start był również pozytywny. To był jej najlepszy występ w sztafecie w tym sezonie i dobrze, że Magda jeszcze jest, dopóki nie dołączą do sztafety młodsze dziewczyny, które naprawdę są bardzo utalentowane. Bądźmy spokojni. Do igrzysk na pewno tak się stanie.Magdalena Gwizdoń pewnie też już myśli o końcu kariery. Czy uda się zatem znaleźć zawodniczkę, która uzupełni sztafetę, wypełni lukę?- Ja nawet nie powiedziałbym, że się uda, ale że tak będzie. Mamy kilka młodych utalentowanych dziewczyn i myślę, że za dwa lata trener Greis będzie miał duży wybór, którą wstawić do sztafety.Monika Hojnisz-Staręga osiągnęła najlepsze wyniki z reprezentantów Polski podczas MŚ. Mam wrażenie, że Kamila Żuk więcej oczekiwała po sobie w Anterselvie. W rywalizacji indywidualnej nie poszło jej tak, jak by sobie tego zapewne życzyła. W biegu sztafetowym pokazała, że stać ją na wiele. Czy zabrakło jej doświadczenia, może zawiodła głowa na imprezie takiej rangi?- Wszystkiego po trochu. Potencjał ma ogromny. Widzieliśmy to w sztafecie, czy też występach w Pucharze Świata. Zazwyczaj młode zawodniczki, jeżeli już "przebijają się" na wysokie miejsce, to raczej w biegach dłuższych, gdzie są cztery strzelania. Kamila natomiast pokazała w biegach sprinterskich, że stać ją na wiele. Być może chciała zbyt dużo na tych mistrzostwach świata. Na wszystko jednak przychodzi czas, krok po kroku, nie można pewnych etapów przeskoczyć. Trzeba wyciągnąć wnioski, bo to jest najważniejsze. Cieszę się, że w porównaniu z poprzednim sezonem Kamila wchodzi na swój normalny poziom. Z roku na rok powinna się jeszcze poprawiać. Wystarczy jeszcze ustabilizować strzelanie i będzie to zawodniczka, która w pewnych momentach odciąży Monikę. Sam wiem, jak to jest ciężko, gdy odpowiedzialność za cały zespół spada na jedną osobę. Fajnie byłoby, żeby Monika również miała takie wsparcie.Z tego co możemy zaobserwować, to Kamila Żuk jest dobrze przygotowana biegowo do sezonu. W Anterselvie zawiodła forma strzelecka.- Kamila przez cały sezon formę biegową ma dobrą. Niestety borykała się z chorobami. Zazwyczaj tak to jest, że jeśli zawodnik jest w dobrej dyspozycji, to narażony jest na więcej infekcji. Nie przeszkadza jej to przejść przez ten sezon w wysokiej formie biegowej. Kamila zrobiła postęp w szybkości strzelania. Dlatego strzelanie w jej wykonaniu jest chimeryczne. Ma z tym problem. Ja miałem podobnie. Przez całą karierę nie mogłem strzelania przyspieszyć. Musiałem poświęcić czas na złożenie się. Kamila ma podobny problem. Tak jak mówiłem wcześniej, to pierwszy rok pracy trenera Greisa. Wnioski są wyciągnięte i pewnie ma kilkuletni plan, co dalej z poszczególną zawodniczką robić. Jak już jesteśmy przy trenerze Greisie. Śledził pan zawody Pucharu Świata, teraz mistrzostwa świata. Czy dostrzega pan zmiany, które wprowadził Greis?- Widzę kilka zmian technicznych w samym biegu. Na przykład Kamila wróciła do techniki, którą biegała w kategorii juniorskiej. Moim zdaniem, trochę swojego potencjału straciła poprzez pewne działania techniczne, czyli m.in. skrócone kije. Trener Greis bacznie to obserwuje. Wszystkie pozytywne poprawki zrobione zostały w lecie. Natomiast co się dzieje w samym sztabie? Nie mam do tego dostępu i trudno mi się do tego odnieść. Ale z tego co do mnie dociera, czy rozmawiając z zawodniczkami, to nie słyszałem żadnych negatywnych opinii i jest to na pewno ogromny plus. Widzieliśmy reakcję trenera Greisa w stosunku do Magdy Gwizdoń po sztafecie i było to super. Jest to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu.Taktykę na sztafetę trener Greis wybrał bardzo dobrą. Kinga Zbylut, Monika Hojnisz-Staręga, Kamila Żuk spisały się na swoich zmianach świetnie i nawet nasz zespół prowadził, a Magdalena Gwizdoń miała za zadanie utrzymać miejsce w czołówce, choć pewnie liczyliśmy na coś więcej niż siódme miejsce. - My kibice mamy takie "chciejstwo". A tylko trenerzy znają potencjał i mogą ocenić, czy dany zawodnik zrobił wszystko, co było w jego mocy. Widocznie tak było. Zresztą po czasach, które porównywałem, to Magda zaprezentowała swój najwyższy poziom. Niestety, nie możemy od niej oczekiwać, że będzie wyprowadzać sztafetę na pierwsze miejsce. Nie ten moment w jej karierze. To co miała najlepsze już pokazała, bo niewiele brakowało, a zostałaby w przeszłości liderką Pucharu Świata. Nie ma dwóch zdań, że zasługi dla polskiego biathlonu ma duże. Trzeba też podkreślić, że na swojej zmianie miała mocne rywalki.- Tak jak Magda mówiła w wywiadzie, że biegły z nią charty, konie wyścigowe i tak jest. Każda z zawodniczek chce zdobyć medal. Jeżeli nie dała rady medalistka olimpijska Szwedka Hanna Oeberg, to świadczy o poziomie ostatniej zmiany. Bardzo wysoki. Musiałoby się dużo wydarzyć, żeby medalowe miejsce utrzymać. Najważniejsza impreza sezonu za nami, ale Puchar Świata jeszcze trwa. Czego możemy się jeszcze spodziewać po naszych zawodniczkach?- Wydaje mi się, że Monika cały sezon ma bardzo równy i gdyby nie to pechowe Hochfilzen, to pewnie byłaby w "10" Pucharu Świata i tak sobie myślę, że do tej "10" Monika się "dobije". Takie mistrzostwa świata na pewno są dla niej budujące. Przed sezonem liczyłem, że Kamila Żuk raz stanie na podium PŚ i jeszcze tych swoich marzeń nie porzucam.Nie sądzi pan, że występ Kamili w mistrzostwach Europy w Mińsku-Raubiczach nie nadwątli jej sił w końcówce sezonu?- Myślę, że nie. Trener zapewne wszystko ma dokładnie przemyślane. Kamila jest taką zawodniczką, że starty ją zazwyczaj rozpędzały. Trener bardzo dobrze gospodaruje siłami. Greis "odpuścił" Kamili supermikst, bo wiedział, że w tym biegu Kamila nie ma szans ze swoim długim strzelaniem.